Mateusz K. z Lubartowa został skazany na 12 lat więzienia. Chłopak zamordował swoją dziewczynę, bo nie chciał by od niego odeszła. Potem sam próbował się podpalić.
Prokuratura domagała się skazania Mateusza K. na 25 lat więzienia. Rodzina ofiary chciała dożywocia.
– Liczyłam, że dostanie przynajmniej 15 lat – mówiła po ogłoszeniu wyroku Ewa Szysiak, matka zamordowanej dziewczyny. Chciałam aby zrozumiał, że za wszystko co się w życiu robi trzeba ponieść konsekwencje. Żeby nie było tak, że on za trzy czy cztery lata wyjdzie na wolność.
Taka wersja nie jest wykluczona. W sierpniu miną dwa lata od aresztowania Mateusza K. Sąd zaliczył mu ten okres na poczet kary. To oznacza, że po kolejnych czterech mógłby się starać o przedterminowe zwolnienie.
– Stan psychiczny oskarżonego ograniczał zdolność rozpoznania czynu i kierowania swoim postępowaniem – uzasadnił wyrok sędzia Maciej Kielasiński.
Proces 24-latka na wniosek jego obrońcy toczył się za zamkniętymi drzwiami. Dokładne uzasadnienie wyroku jest niejawne. Oprócz kary pozbawienia wolności, sąd nakazał również Mateuszowi K. zapłatę 50 tys. zł nawiązki dla matki zamordowanej.
Do zbrodni doszło 9 sierpnia 2013r. W domu przy ul. Krętej w Lubartowie bliscy odnaleźli wówczas ciało 21-letniej Anny. Jak później ustalono, zabójca poderżnął jej gardło scyzorykiem i zostawił na pewną śmierć. Chwilę po odnalezieniu zwłok policjanci dostali sygnał o poparzonym mężczyźnie, który biegał po wsi Tarło. Rzucał się pod samochody, próbując popełnić samobójstwo.
Okazało się, że to Mateusz K., syn znanego w Lubartowie lekarza i były chłopak zmarłej dziewczyny. Śledczy ustalili, że kiedy Anna postanowiła od niego odejść, nie chciał się z tym pogodzić. Zasypywał ją sms-ami. Pisał m.in., że „wie, co ma robić”. 21-latka była tak przestraszona, że prosiła matkę, by zamykała dom.
Mateusz K. miał jednak własne klucze i jak później ustalili śledczy, feralnego dnia obserwował dom przy ul. Krętej. Chował się za samochodami. Kiedy matka Anny wyszła, chłopak wszedł do domu i zamordował 21-latkę. Później wsiadł w swoje suzuki i pojechał na działkę rodziców do Tarła. Tam siedząc w samochodzie podpalił się, próbując popełnić samobójstwo.
Mateusz K. w ciężkim stanie trafił pod opiekę lekarzy. Został aresztowany, ale przez wiele miesięcy pozostawał na oddziale szpitalnym. Śledczym tłumaczył, że nie pamięta wydarzeń z 9 sierpnia. Kiedy w styczniu ruszył jego proces, wszedł na salę uśmiechnięty. Wyglądał na zrelaksowanego.
– Anna to było nasze jedyne dziecko. Świat nam się zawalił – mówiła wówczas matka zamordowanej dziewczyny. – Codziennie ją widzę. Mateusz to był normalny chłopak, z dobrego domu, z pieniędzmi. Niestety rok przed zabójstwem dusił Annę w samochodzie. Po tym zdarzeniu córka przestała wspominać o ślubie – dodaje matka zamordowanej. – Później mówiła, że muszą jeszcze dorosnąć.
Wtorkowy wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura już zapowiedziała apelację.