W piątek po południu do rzeki Wieprz w Chlewiskach koło Lubartowa wpadł chłopiec oraz jego matka, która ruszyła mu na ratunek. Oboje próbował ratować świadek zdarzenia, ale bez skutku. Po dwóch godzinach poszukiwań z wody wyciągnięto nieprzytomnego dziesięciolatka. Mimo reanimacji dziecko zmarło.
W pobliżu mostu na Wieprzu, pomiędzy Lubartowem, a Chlewiskami, ok. godz. 14 do wody wpadł 10-latek, który był na spacerze z mamą. Kobieta instynktownie ruszyła mu na ratunek. Zeszła w dół i chwytając się gałęzi zdołała złapać syna za rękę. Nurt był jednak na tyle silny, że nie była w stanie przyciągnąć go do siebie. Z biegiem czasu zaczęła tracić siły. Wołała o pomoc. Jej krzyk usłyszeli mężczyźni, którzy pracowali przy budowie drogi w pobliżu przeprawy. Jeden z nich zadzwonił po straż pożarną. Drugi wszedł do wody, podejmując próbę ratunku. Gdy usłyszał wołanie, nie wahał się nawet przez moment.
- Jak wchodziłem do rzeki, nie miałem gruntu pod nogami, a prąd był bardzo wartki. Z wielkim trudem do nich podpłynąłem. Kobieta trzymała się gałęzi, a drugą ręką trzymała dziecko. Zrobiłem to samo próbując pomóc utrzymać chłopca, który był wyrywany przez nurt. W pewnym momencie matka puściła dziecko. Ja je złapałem jedną ręką, a drugą trzymałem się gałęzi. Po pewnym czasie ta gałąź zaczęła pękać - opowiada nam Kamil Mysiak, który rzucił się na pomoc tonącym.
Zimna woda, jak zaznacza, nie była dla niego problemem, bo jednym z jego hobby jest morsowanie. Główną przeszkodę stanowił silny nurt Wieprza.
- Tracąca siły kobieta puściła gałąź i złapała się mnie. Wtedy wszyscy poszliśmy pod wodę, a ja nie byłem już w stanie dłużej utrzymać dziecka. Gdy się wynurzyłem nie widziałem już nikogo. Ostatkiem sił dopłynąłem do konaru, który wystawał z wody i zaczekałem na nim do przyjazdu służb - przyznaje mężczyzna. - Bardzo mi przykro, że się nie udało - dodaje.
Na miejsce skierowano liczne siły, w tym PSP, OSP, policję, łodzie patrolowe, płetwonurków z lubelskiej grupy poszukiwawczej, drony z kamerami oraz pogotowie ratunkowe. Niestety, podejmowane wysiłki przez dłuższy czas nie przynosiły skutku. Po blisko dwóch godzinach akcji poszukiwawczej, ok. godz. 15:40, z wody w okolicach Szczekarkowa (kilka kilometrów od Chlewisk) wydobyto nieprzytomnego chłopca w hipotermii. Natychmiast przystąpiono do jego reanimacji. Pogotowie zabrało go do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie, gdzie kontynuowano próby przywrócenia czynności życiowych. Niestety, dziesięciolatek zmarł.
Poszukiwania jego matki prowadzono z pełną intensywnością jeszcze przez blisko dwie godziny. Lustro rzeki oraz jej brzegi po zmroku doświetlano lampami, ale po kobiecie nie było śladu. - Około godz. 17:30 nasze działania w ramach akcji ratunkowej zostały na dzisiaj zakończone bez powodzenia - poinformował nas st. kpt Michał Mazur, rzecznik prasowy PSP w Lubartowie.
Akcja z udziałem policji została wznowiona następnego dnia. Łodzie na Wieprzu pojawiły się także w niedzielę, 1 stycznia.
- Poszukiwania cały czas trwają - poinformowała nas w Nowy Rok mł. asp. Małgorzata Skowrońska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Policja zna już tożsamość ofiary oraz porwanej przez rzekę kobiety. Oboje to mieszkańcy powiatu lubartowskiego. Mundurowi prowadzą śledztwo, które ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Według wstępnej oceny, doszło do nieszczęśliwego wypadku. Przypominamy, że rzeka Wieprz ma obecnie 3 metry głębokości i silny nurt, co przy jej stromych brzegach może stanowić niebezpieczną pułapkę, dla każdego, kto popełni błąd i wpadnie do wody.