Szef puławskiego sanepidu chciał szczegółowych informacji o szczepieniach przeciwko COVID-19 pracowników, nauczycieli i uczniów. Wystąpił o to do dyrektorów szkół, a także przedszkoli i żłobków. - Do takiej sytuacji nigdy nie powinno dojść - przyznaje dyrekcja wojewódzkiej stacji.
Dyrektor puławskiego sanepidu wystąpił do dyrektorów szkół, przedszkoli i żłobków o dane dotyczące szczepień przeciwko COVID-19 zatrudnionych tam pracowników, a w przypadku szkół również uczniów. Chodziło o datę szczepień, serię oraz nazwę preparatu.
- Wystąpiły trudności w pozyskiwaniu tych danych w opracowaniu ognisk epidemiologicznych, które wystąpiły po rozpoczęciu nowego roku szkolnego - tłumaczył w piśmie z 14 września Piotr Pietura, szef puławskiej stacji. Zaznaczył, że to „opóźnia działania inspekcji sanitarnej prowadząc do rozprzestrzeniania się epidemii”.
W szkole zaskoczenie
- Dostaliśmy pismo z sanepidu, ale jego treść od razu wydała nam się dyskusyjna. Nie znalazłem przepisu prawa, który pozwalałby nam na przekazywanie tak szczegółowych danych sanepidowi jak np. rodzaj preparatu, seria czy datę przyjętej szczepionki. Dotyczyło to zarówno nauczycieli, pracowników jak i uczniów. Takie informację podlegają ochronie danych osobowych – tłumaczy Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. – Kontaktowaliśmy się w tej sprawie z inspektorem danych osobowych, a on tylko potwierdził nasze stanowisko. Otrzymaliśmy też informację z urzędu miasta, żeby nie reagować na to pismo i nie przekazywać żadnych informacji do czasu wyjaśnienia tej sprawy przez prawników - zaznacza wicedyrektor.
Poseł działa
Na pismo szefa puławskiego sanepidu ostro zareagował poseł Jakub Kulesza z Konfederacji. Zażądał jego wycofania. - To kolejny przykład bezprawnego działania instytucji publicznej wobec obywateli. W takich przypadkach jedynie szybkie i stanowcze działanie jest skuteczne, stąd moja reakcja - zaznacza Kulesza. - Informacje o szczepieniach, o które wystąpił inspektor są objęte ochroną danych osobowych. Zmuszanie do przekazywanie takich danych to przekroczenie uprawnień, a to podlega karze pozbawienia wolności. Karze podlega również samo przekazanie takich informacji, więc narażało to także na odpowiedzialność dyrektorów placówek.
W piątek dyrektor puławskiego sanepidu nie chciał z nami rozmawiać.
Dane osobowe
- Do takiej sytuacji nigdy nie powinno dojść - przyznaje tymczasem Jolanta Dobrzańska, zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. - Dyrektorzy powiatowych stacji mogą podejmować indywidualne działania na terenie, który mu podlega, zwłaszcza w czasie epidemii COVID-19. Muszą to być jednak działania w granicach prawa, a ta sytuacja wychodzi poza obowiązujące przepisy dotyczące m.in. ochrony danych osobowych - zaznacza Dobrzańska.
Jak zaznacza wiceszefowa wojewódzkiej stacji, dyrektor puławskiej stacji złożył w piątek wyjaśnienia i zapewnił, że jego pismo zostało skorygowane. - Nie mamy informacji, żeby którykolwiek z dyrektorów przekazał dane na temat szczepień - zaznacza Dobrzańska.
Tłumaczy, że nowe pismo szefa puławskiego sanepidu, dotyczy „współpracy”. – Chodzi o współpracę w sytuacjach, kiedy w konkretnej placówce zostaną potwierdzone zakażenia i wówczas musimy bezzwłocznie zidentyfikować osoby, które miały kontakt z zakażonym. Wówczas pozyskanie niektórych danych jest koniecznością – wyjaśnia Dobrzańska.