Spadła liczba pozwoleń na budowę, mieszkań oddanych do użytku i będących w budowie. - W województwie lubelskim kryzys mieszkaniowy jeszcze nie minął - ocenia ekspert od rynku nieruchomości
Według Tomasza Iwana, prezesa lubelskiego biura nieruchomości Kleczkowski, kryzys na rynku mieszkaniowym trwa, a wpływ na taką sytuację ma kilka czynników: słaby popyt, niskie marże deweloperów, spadek cen mieszkań.
- Podstawy gospodarcze do rozwoju rynku mieszkaniowego w Polsce są dobre. PKB rośnie, gospodarka się rozwija. Nie ma jednak entuzjazmu wśród klientów. Ludzie boją się wojny na Ukrainie i krachu gospodarczego, który spowodowałby drastyczny spadek wartości nieruchomości - tłumaczy Tomasz iwan.
Obecnie w Lublinie bez problemu można kupić mieszkanie w dobrej lokalizacji za 4,5 tys. zł za mkw. Tymczasem jeszcze rok temu minimalna cena na mkw. to 5 tys. zł.
Sytuacji nie poprawiają banki, które dziś podchodzą do klientów bardzo asekuracyjnie. - Chętnie udzielają kredytów, ale osobom, które mają pieniądze. Natomiast koniunkturę napędzają ludzie młodzi, którzy nie mają oszczędności i dużych dochodów. Wobec nich banki są bardzo nieufne i czepliwe, często odrzucają ich wnioski - tłumaczy Iwan.
Jak wynika z raportu GUS w 2013 r. w woj. lubelskim spadła też liczba wydanych pozwoleń na budowę - tylko 5,8 tys.
- Deweloperzy nie palą się do nowych inwestycji. Jeszcze niedawno uzyskiwali 30 proc. marży ze sprzedanego mieszkania, a teraz mają ledwie 15 proc. Mimo że mają projekty i plany, to wolą ten czas przeczekać - mówi prezes biura nieruchomości.
Kiedy można spodziewać się ożywienia sytuacji? Wiele zależy od sytuacji na Ukrainie i nastroju konsumentów.
- W Lublinie w tym roku troszkę drgnęło za sprawą nowych mieszkań na Felinie. Za ten rok wynik powinien być lepszy - spodziewa się Iwan.