Jeśli tak dalej pójdzie, wyrżniemy nasze sady – ostrzegają sadownicy z Powiśla. – Ceny za owoce są niższe od kosztów produkcji, a znikąd nie mamy pomocy.
Sadownicy nie mają pieniędzy na nawozy i pestycydy. – Przez rok można jeszcze jakoś sad „oszukać” – mówi Mieczysław Skorek, sadownik z Zakrzowa (pow. opolski). – Ale w następnym roku to się odbije na ilości i jakości owoców.
Niskie ceny na owoce to sprawka Chińczyków, którzy zarzucili rynek swoimi tanimi wyrobami. – Nie możemy dobrze płacić za owoce,
bo mniej dostajemy za nasze wyroby – rozkłada ręce Teresa Łasak, dyrektor zakładów przetwórstwa owoców Ybbstaler w Chełmie. – W porównaniu z ubiegłym rokiem ceny koncentratu jabłkowego są niższe o ponad 20 procent.
Do tego sadownicy nie mają żadnego wsparcia. Unia Europejska wspomaga wyższymi dopłatami tylko producentów chmielu, pomidorów i owoców południowych. Może szansą są grupy producenckie? – To jedyna w naszych warunkach możliwość wpływania na rynek – mówi Stanisław Woźniak, inspektor
ds. rolnictwa w Urzędzie Miasta w Opolu Lubelskim. – Ale nasi gospodarze nie mają przekonania do działania w zespole. Powstała co prawda w naszej gminie jedna grupa, ale istnieje tylko na papierze.
– Razem możemy zdziałać znacznie więcej – twierdzi Stanisław Toporek, prezes Ogólnopolskiego Zrzeszenia Producentów Owoców i Warzyw w Kraśniku.
– Po naszych interwencjach minister rolnictwa badał, czy skupujący nie stosują praktyk monopolistycznych. Niedawno ściągnęliśmy do Kraśnika inwestora, który zbuduje najpierw chłodnię, a potem zakład przetwórczy.