Prokurator dał wiarę zeznaniom poszkodowanego, który z tomaszowskiej komendy trafił na stół operacyjny. Chłopak twierdził, że policjant bił go pięściami, kopał po klatce piersiowej i brzuchu, chcąc wymusić przyznanie się do kradzieży radioodtwarzacza.
W środę przed świętami 19-latek z gminy Krasnobród prosto ze szkoły trafił na komendę. Policja podejrzewała go o kradzież radioodtwarzacza z samochodu. Chłopak nie chciał przyznać się do kradzieży. Pierwsze ciosy, jak twierdzi, zadano mu w pokoju przesłuchań na piętrze komendy. – Niski, krótko ostrzyżony policjant walnął mnie dwa razy w głowę z otwartej dłoni – powiedział nam Marian S. – Mocno, aż poleciałem na ścianę. Później zapytał, czy uważam, że jest idiotą. Ja mu na to, że nie, a on, że to ja jestem idiotą, a idiotów trzeba bić.
Po chwili posypały się kolejne ciosy. – Bili mnie po brzuchu i żebrach, a jak się zasłaniałem, to po głowie – relacjonował pokrzywdzony nastolatek. Krzyczeli, żebym się przyznał i w końcu się przyznałem. Gdybym tego nie zrobił, na pewno by mnie zabili.
Potem chłopak zemdlał. Ocucił go dopiero lekarz pogotowia. Zawieziono go do szpitala, gdzie lekarze usunęli mu pękniętą śledzionę. Ordynator oddziału chirurgicznego tomaszowskiego szpitala potwierdził w rozmowie z Dziennikiem, że uszkodzenia ciała powstały na skutek integracji zewnętrznej. Według policji, Marian S. zasłabł na korytarzu, gdy oczekiwał na przesłuchanie.
Po przesłuchaniu policjantów i pokrzywdzonego tomaszowska prokuratura dała wiarę zeznaniom pobitego ucznia. Zatrzymała nadgorliwego sierżanta w wigilijny wieczór.
Jak się nam udało nieoficjalnie dowiedzieć, podejrzany policjant nie przyznaje się do popełnienia winy. Wobec jego kolegi zastosowano środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia w czynnościach służbowych. Chłopak, który wcześniej nie miał żadnego konfliktu z prawem, utrzymuje, że niczego nie ukradł. W przyszłości nie wyklucza wystąpienia do policji o odszkodowanie.
Agresywni policjanci
• Styczeń 1997, Łomazy.
19-letni Robert J. został
zastrzelony podczas przesłuchania w komisariacie w Łomazach
przez pijanego komendanta Zbigniewa N.
• Styczeń 1998, Słupsk. Policjant pobił na śmierć 13-letniego Przemka Czaję. Chłopak wracał z kolegami z meczu koszykówki.
• Czerwiec 2002, Lublin. Funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego brutalnie pobił młodego mężczyznę, którego podejrzewał o dokonanie rozboju. Według świadków policjant był pod wpływem alkoholu.
• Czerwiec 2004, Szczecin. Kilkoro młodych ludzi oskarżyło policjantów o brutalną interwencję i pobicie na komisariacie. Jeden z zatrzymanych twierdził,
że skrępowano go kajdankami i pobito w toalecie.
• Listopad 2004, Ługów
k. Garbowa. Policjanci zatrzymali samochód, którym jechało pięcioro młodych ludzi. Wyciągnęli ich na drogę i skuli kajdankami. Później przewieźli ich na komendę przy ul. Północnej w Lublinie, gdzie rzekomo dalej ich bili. (rod)