- Akcja była nieudolna, a broń dali niedoświadczonym policjantom. Ci, zamiast zatrzymywać, od razu strzelali. Przez trzy godziny nikt nie przyjechał do leżących zwłok brata. Nie próbowali nawet go ratować, żadnej pierwszej pomocy, nic.
• Policjanci twierdzą, że strzelali dlatego, że Marcin nie zatrzymał się na sygnały i uciekał.
- Zaskoczyli go na rondzie, nie próbowali nawet zatrzymywać. Jak na rondzie można uciekać i szybko jechać, gdy tam można jechać nie więcej niż 50 km/h. W dodatku w pierwszych komunikatach prasowych zrobili z niego bandytę i obarczyli całą winą. Dopiero jak media przyjechały, to zaczęli się nami interesować.
• A już następnego dnia, czy coś się zmieniło?
- Nic, rano prokuratura zadzwoniła na piętnaście minut przez sekcją zwłok i chcieli, żeby przyjechać. Z Granic mamy 25 kilometrów do Opola, to co mieliśmy gnać na złamanie karku?
• Co dalej zamierzacie robić?
- Skontaktowałem się z Helsińską Fundacją Praw Człowieka i Fundacją Zielony Liść z Torunia. Obiecali pomoc. Na razie doradzili, jakie pierwsze kroki podjąć. To nam życia Marcina nie zwróci, ale pozwoli odzyskać jego dobre imię.