40 tys. zł muszą zebrać rodzice, którzy chcą, żeby dalej działały szkoły podstawowe w Radawczyku i Warszawiakach (gm. Niedrzwica Duża).
W szkole w Radawczyku uczy się teraz 18 uczniów, a w Warszawiakach - 26 i siedmioro dzieci w zerówkach. Ponieważ są to placówki publiczne prowadzone przez osobę fizyczną, gmina daje na każdego ucznia dotację. W grudniu ub. r. Zdzisław Antoń, wójt Niedrzwicy, obliczył, że ta dotacja na szkoły wyniesie 307 tys. zł. Tymczasem prowadząca szkoły Marta Gocłowska wnioskowała o 439 tys. zł (w tym było ok. 30 tys. zł na remont).
Wybuchła burza. Gocłowska poinformowała, że od września zamknie szkoły, bo zabraknie na nie pieniędzy. Rodzice zawiązali stowarzyszenie, które chce uratować placówki. Wójt przygotował plan awaryjny: dzieci chodzące do szkoły w Radawczyku, będą dowożone do szkoły w Strzeszkowicach (ok. 1,5 km), a z Warszawiaków do Niedrzwicy (ok. 3,5 km).
- W ubiegłym roku dotacja była większa, bo w szkołach było więcej uczniów. Ustawa o oświacie precyzyjnie mówi, jak ustala się dotację. Muszę z troską wydawać publiczne pieniądze - rozkłada ręce Zdzisław Antoń.
Prowadząca szkoły widzi to inaczej. - Dotacja może być większa, jeśli zadecyduje Rada Gminy - tłumaczy Marta Gocłowska. Obliczyła, że na funkcjonowanie szkół potrzeba minimum 40 tys. zł.
- We wspomnianych wypadkach dotację oblicza się dokładnie tak jak przewidziała ustawa. Gdyby chodziło o szkoły niepubliczne o uprawnieniach szkół publicznych, w których realizowany jest obowiązek szkolny, wtedy Rada Gminy mogłaby zwiększyć dotację - wyjaśnia Alina Smagała, wiceprezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w Lublinie.
Szkołom pomoże m.in. kabaret Ani Mru-Mru. 700 biletów na koncert w Centrum Kongresowym Akademii Rolniczej rozeszło się dwa tygodni temu. Bilet-cegiełka kosztował 30 zł. Dochód będzie przekazany szkołom.