Kamery obserwujące uczniów i nauczycieli podczas lekcji. Takie środki bezpieczeństwa chce wprowadzić wójt gminy Firlej na terenie Zespołu Szkół.
- Wolimy dmuchać na zimne - uzasadnia swój plan Sławomir Cieszko, wójt gminy Firlej. - Podjęliśmy już decyzję, czekamy na pieniądze.
- Nie chcemy, żeby doszło do takiej tragedii jak w Gdańsku - dodaje Jarosław Gryglicki, dyrektor Zespołu Szkół w Firleju, w którego skład wchodzi podstawówka, gimnazjum, liceum i policealna szkoła zawodowa.
Kamery znajdą się nie tylko przy wejściu do szkoły, na korytarzach, boisku i w szatni. Bo to już w szkołach standard. Zostaną zamontowane również w salach lekcyjnych. - Na początku tam, gdzie mają lekcje starsi uczniowie - mówi dyrektor Gryglicki.
Ale nie wszyscy tak myślą. - Moje dzieci nie są kryminalistami, żeby kamery patrzyły im na ręce. Co innego na korytarzach, w szatniach. Ale w klasach? - oburza się ojciec uczniów z podstawówki i gimnazjum. Dodaje, że nikt nie pytał rodziców czy chcą monitoring w szkole. Dlatego wysłał skargę do rzecznika praw dziecka.
Mieszane uczucia mają uczniowie. - Na pewno dzięki temu będzie ciszej w klasie. Bo czasami nauczyciele nie potrafią nad nami zapanować - mówi Maciej Wąchocki, uczeń trzeciej klasy gimnazjalnej. - Ale z tego co wiem, pomysł kamer w klasach nie spodobał się kolegom.
Zdaniem dra Roberta Porzaka, psychologa UMCS monitoring w klasach nie będzie służył wychowywaniu uczniów. - Oni sami mają się doglądać i kontrolować - mówi Porzak. - Powinni wiedzieć, czego im nie wolno robić. Kamery zwolnią ich z odpowiedzialności. Ich, a także pedagogów i rodziców.
Lech Sprawka, lubelski kurator oświaty przyznaje, że nie słyszał o placówkach w naszym rejonie, które miałyby w klasach kamery. - Chociaż ograniczeń prawnych do instalowania monitoringu w klasach raczej nie ma - mówi kurator. - Ale czy powinno być to powszechne rozwiązanie? Nad tym trzeba się zastanowić. Decyzję musi podjąć grono pedagogiczne i rada rodziców.