Zawałem serca zakończył się dla naszej Czytelniczki najazd na jej dom ludzi komornika. Egzekutorzy siłą zabrali jej telewizor i radiomagnetofon. Nie interesowało ich, że raty za sprzęt zostały spłacone dwa lata temu.
Czterech mężczyzn i kobieta wtargnęli do domu Anny Puchacz w ubiegła sobotę ok. godziny 14. - Nie przedstawili się. Krzyknęli tylko, że są komornikami. Poprosiłam o pokazanie dokumentów, ale nie zareagowali - wspomina pani Sylwia. - Mojej mamy w domu nie było, więc poprosiłam, żeby na nią poczekali. W końcu to ona jest właścicielką.
Ale ludzie, którzy nazwali się komornikami, nie zamierzali czekać. Zaczęli plądrować mieszkanie. - Kiedy pakowali telewizor i radiomagnetofon, zapytałam, na jakiej podstawie to zabierają. Usłyszałam, że skoro są komornikami, to nie muszą się z niczego tłumaczyć - opowiada kobieta.
Kiedy komornicy panoszyli się po pokojach, do domu wróciła właścicielka, Anna Puchacz. Krzyczeli do niej, że tu nie mieszka. Przestraszona kobieta wezwała policję. - Przyjechało dwóch policjantów. Ale nie wylegitymowali tych ludzi. Powiedzieli nam tylko, że to na pewno komornicy i na tym zakończyła się ich interwencja - mówi córka pani Anny.
- Usłyszeliśmy jedynie od komorników, że nie zapłaciliśmy trzeciej raty za telewizor i radiomagnetofon. Dlatego zajmują sprzęt. Nie chcieli słuchać, że wszystkie długi uregulowaliśmy dwa lata temu - skarży się pani Sylwia.
Komornicy wyszli z domu, nie zostawiając żadnego dokumentu. Dla Anny Puchacz wtargnięcie zakończyło się zawałem serca. Kobieta leży w szpitalu.
To, że wszystkie raty zostały spłacone potwierdza Mirosław Gajewski, zastępca prezesa Banku Spółdzielczego w Lubartowie. - Pani Puchacz była naszą klientką. Ale wszelkie należności zostały już dawno uregulowane - mówi. - To nie my występowaliśmy do komornika o ściągnięcie długów.
Arkadiusz Włodarczyk, komornik przy Sądzie Rejonowym w Lubartowie uważa, że jego ludzie działali zgodnie z prawem. - Na pewno się wylegitymowali - zapewnia. - A to, że nie zostawili protokołu? W tym przypadku nie musieli.
Dlaczego komornicy wtargnęli do kobiety, która uregulowała już wszystkie rachunki, o tym już nie chce mówić. Zasłania się ochroną danych osobowych i odsyła do prezesa lubartowskiego Sądu Rejonowego.
- Nic w tej sprawie nie mogę powiedzieć - mówi Małgorzata Polak, prezes SR. - Radzę skontaktować się z rzecznikiem prasowym komorników.
Wczoraj rzecznik nie był dostępny.
Ponieważ komornicy zajętego sprzętu nie zwrócili, Sylwia Sadura skierowała skargę do Prokuratury Rejonowej w Lublinie.