W strumieniach niedaleko Wisły w powiecie ryckim pojawiły się azjatyckie czebaczki i trawianki.
- Są jak chwasty - mówi Tadeusz Czyżykowski, wędkarz z bialskiego koła Polskiego Związku Wędkarskiego "Wola”. - Mamy już problemy z sumikami karłowatymi i babkami, które pochodzą z innych terytoriów. A teraz jeszcze pojawiły się czebaczki i trawianki.
Obecnością w naszych wodach ryb z obcych kontynentów jest zaniepokojony Paweł Niski, młody ornitolog, który pasjonuje się także rybami.
- Już przed dwoma sezonami napotkałem w naszym regionie trawianki, które trafiły do mojego domowego akwarium. O swoich odkryciach powiadomiłem znanego eksperta ichtiologii dr. Jana Kotusza. Teraz stwierdziłem, że trawianki tworzą lokalne populacje również w wodach gminy Stężyca - wyjaśnia Niski.
Niedawno z niewielkiego zarośniętego strumienia wypływającego ze starorzecza Wisły w Pawłowicach wyłowił kilka czebaczków amurskich i trawianek. Czebaczek pochodzi z wód południowo-wschodniej Azji. Do naszego kraju dostał się prawdopodobnie z materiałem zarybieniowym karpia i amura. Trawianka zaś żyje w dorzeczu Amuru. Zdaniem Niskiego, została wpuszczona do polskich wód przez nieodpowiedzialnych akwarystów i hodowców amatorów.
- Przybysze z Azji rozprzestrzeniają się nie tylko w Polsce, ale w całej Europie.
Potencjalnie istnieje niebezpieczeństwo zagrożenia naszych gatunków. Już od wielu lat w naszym kraju inwazji dokonują pochodzący ze Wschodu karaś srebrzysty i z Ameryki sumik karłowaty (przywieziony w XIX wieku). Szczególnie ten drugi jest znany i liczny na Lubelszczyźnie. Na razie trudno powiedzieć, czy czebaczek zagrozi innym gatunkom ryb przenoszonymi przez siebie chorobami i pasożytami - tłumaczy Jan Kotusz.
Niski dodaje, że polskie przepisy zakazują wpuszczania ponownie do akwenu złowionych trawianek i czebaczków. - Posiadają one status zawleczonych, szkodliwych i niepożądanych gatunków w naszym kraju. Można je jedynie hodować w akwariach.