Z 27 członków szajki przemycającej papierosy, w areszcie pozostanie 21. Sześciu prokuratura wypuściła na wolność.
Ci, którzy są już na wolności, nie pełnili w gangu znaczących ról. Nieoficjalnie wiadomo, że niektórzy z podejrzanych poszli na współpracę z organami ścigania.
Zatrzymania członków gangu zaczęły się we wtorek. Wtedy to w Toruniu policjanci przejęli TIR-a pełnego papierosów. Miały trafić na Zachód.
W ciągu dwóch dni funkcjonariusze zatrzymali blisko 30 członków grupy. Niemal wszyscy pochodzą z Lubelszczyzny. Na końcu wpadł 49-letni Franciszek T., ps. "Wujek”, właściciel firmy transportowej z Lublina, uważany na bossa gangu.
Niemiecka policja zatrzymała go w Aachen na zlecenie polskich organów ścigania. Na terenie posesji należącej do jednego z członków grupy policjanci znaleźli funty, euro i złoto warte ponad 11 mln zł. Były ukryte w bańkach po mleku.
Prokuratorzy ustalają teraz, na jak szeroką skalę działał gang. - Ściągamy z kraju sprawy dotyczące przemytu papierosów - mówi Andrzej Markowski, naczelnik lubelskiego oddziału Prokuratury Krajowej. - Będziemy ustalać, czy mają związek z działalnością zatrzymanej właśnie grupy przestępczej.
Prokuratorzy będą też badać wątek współpracy przemytników z pracownikami przejść granicznych. Kolejny wątek sprawy dotyczy prania brudnych pieniędzy pochodzących z przemytu.
(er)