Takiego spadku liczby pijanych kierowców jeszcze nie było. W 2007 roku lubelska policja zatrzymała ich o blisko 34 procent mniej
Liczby mówią same za siebie. Według ujawnionych właśnie danych, w 2007 roku na jeździe na podwójnym gazie wpadło w naszym województwie 7,6 tys. kierowców. Rok wcześniej było ich dużo więcej, bo aż 11,5 tysiąca. Spadek dotyczy zdecydowanej większości powiatów, a największy jest w Białej Podlaskiej, Chełmie i Lublinie. W tym ostatnim powiecie znacząco spadła też liczba wypadków spowodowanych przez pijanych siadających za kółkiem.
- Do ludzi zaczyna docierać, że strata prawa jazdy oznacza wykluczenie z życia zawodowego i towarzyskiego - mówi podinspektor Artur Ertman, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - Coraz częściej podczas kontroli spotykamy się z sytuacją, że nietrzeźwy właściciel auta siedzi na miejscu pasażera, a samochód prowadzi jego trzeźwa żona.
Skutek odniosło też ostrzejsze traktowanie kierowców. Jeszcze w 2006 roku prokuratury na szerszą skalę zaczęły zatrzymywać im samochody na poczet przyszłych kar.
Liczba przyłapanych na podwójnym gazie najwyraźniej spadła w kwietniu ub. roku. W życie wszedł wtedy tzw. przyspieszony tryb karania, czyli tzw. sądy 24-godzinne Zbigniewa Ziobry, ówczesnego ministra sprawiedliwości. A taki tryb to wielkie kłopoty dla kierowców. Po zatrzymaniu przez policjantów trafiają do wytrzeźwienia w izbach zatrzymań. Nie wracają do domów, nie pojawiają się w pracy. Dla większości z nich to pierwszy w życiu pobyt za kratkami. Następnego dnia policjanci wiozą ich do sądu. Wyrok to najczęściej odebranie prawa jazdy i wysoka grzywna.
Na pytanie, czy mniejsza liczba przyłapanych na jeździe w stanie nietrzeźwym nie jest także wynikiem mniejszej sprawności drogówki, policja odpowiada, że w 2007 roku łapała pijanych równie intensywnie, jak wcześniej.
- To jest jedno z naszych głównych zadań - mówi Arkadiusz Kalita z wydziału ruchu drogowego KWP w Lublinie. - Nie zmniejszyła się liczba policjantów drogówki, nie ubyło radiowozów. Spadku liczby zatrzymań nie można więc tłumaczyć zmniejszeniem naszej czujności.