Na Rynku Wielkim stają na głowie, skaczą przez nieistniejące przeszkody, zamawiają w kawiarniach herbatę... w garnkach.
- U nas nikt się nie dziwi, że mąż bije żonę, pijak zasypia na środku klombu, chuligan zaczepia spokojnych ludzi - złości się 22-letni Arkadiusz Łygan, założyciel grupy "Bezkitu”. - Jeśli jednak ktoś stoi na głowie, mówi publicznie swój wiersz albo pije herbatę z garnka, uważany jest za człowieka niespełna rozumu. Tak myślą nawet policjanci, których moje niewinne wyczyny drażnią.
Arek wychował się w podzamojskiej Kolonii Skierbieszów. Dziś jest kierownikiem jednej z zamojskich restauracji. Na pomysł zorganizowania happeningów wpadł kilka miesięcy temu. Po prostu staje na głowie w miejscach publicznych.
- Kiedy chcę zobaczyć świat do góry nogami, staję na głowie i patrzę - tłumaczy. - Ostatnio coraz częściej taka potrzeba dopada mnie przy skrzyżowaniach. Oczywiście, nie stwarzam wtedy dla nikogo niebezpieczeństwa. Takie prowokacje wiele mówią o tym, jacy są mieszkańcy miasta. A jesteśmy nietolerancyjni.
Do Łygana przyłączyli się Marek Lewandowski, Wojciech Ślusarski, Kamil Pinda i kilku "wolontariuszy”. Większość to pracownicy zamojskich restauracji. Stają na głowach, śpiewają ludowe pieśni na Rynku Wielkim oraz skaczą przez nieistniejące przeszkody.
- Dostaliśmy nawet za to 300-złotowy mandat od policjantów - mówi Łygan. - Nie wiem dlaczego, bo wydawaliśmy tylko... nieartykułowane dźwięki. To rozdrażniło jednak stróżów prawa i znaleźli na nas paragraf. Takie życie.
Marek Lewandowski z "Bezkitu” jest dumny z działalności grupy. - Chcemy rozruszać Zamość i wprowadzić tutaj trochę kolorów i... życia - tłumaczy. - Młodzi masowo stąd wyjeżdżają, a to piękne miasto potrzebuje spontaniczności.
Działalność zwariowanych kelnerów dostrzegł Zamojski Dom Kultury. Zaproszono ich do udziału w Zamojskim Lecie Teatralnym. W przyszłą sobotę na Rynku Wielkim "Bezkitu” stworzą hapenning kelnerski pod malowniczą nazwą "Tyndy Ryndy”. - Przygotujemy coś ekstra - obiecuje Łygan. - Wyrwiemy wszystkich z butów.
Mieszkańcy Zamościa z rezerwą podchodzą do kelnerskich wyczynów. - To są bzdury - komentuje 73-letni mężczyzna przyglądający się Łyganowi stojącemu do góry nogami u stóp Ratusza. - Kelner nie jest od tego, żeby stawać na głowie.