Zgnilizna, robactwo, toalety na zewnątrz i jedno ujęcie bieżącej wody - tak żyje 15 rodzin w Bełżycach. Dwa baraki przy Szpitalnej ledwie stoją, a prawie w każdym mieszkaniu stempel podtrzymuje sufit.
Kazimiera Walencik mieszka w barakach od 40 lat, czyli od ich postawienia. - Mówią, że materiał na nie był z Majdanka. Ale to nieważne, bo teraz to my mamy gorzej jak zwierzęta - załamuje ręce Kazimiera Walencik, starsza osoba. - Wszystko się wali, podłoga zapada się, w piwnicach stoi woda. Zimą wiatr hula, bo ściany przegniły. A do tego robactwo i szczury. Od lat władze nawet palcem nie kiwnęły, żeby nam pomóc. Żadnego remontu, tylko obietnice. Ja już nie mogę tego wytrzymać.
- Zabrali nam nawet kontener na śmieci, bo mówią, że nie płacimy czynszu. A za co tu płacić 50 złotych miesięcznie - oburza się pan Roman.
Bożena Kozińska wychowuje samotnie kilkoro małych dzieci. - Bez przerwy chorują, bo w domu grzyb i wilgoć. A w szkole, to im łatkę przypięli, że z baraków, od pijaków i złodziei. My chcemy normalnie żyć - mówi Bożena Kozińska, pokazując stempel na środku pokoju, podtrzymujący rozwalający się sufit. - Jak pada deszcz to po ścianach leje się woda. Boję się, że sufit nam się zawali na głowę. Co dwa lata muszę wymieniać meble, bo gniją od wilgoci - dodaje.
Nie tylko dzieci mają problemy. W samych Bełżycach ludzie także boją się mieszkańców baraków. Miasto chciało dobudować do bloku przy ulicy Bychawskiej budynek z 28 mieszkaniami socjalnymi.
- Niestety, lokatorzy bloku wyrazili zdecydowany sprzeciw, twierdząc, że mieszkańcy baraków przyniosą ze sobą rozróby - mówi Zofia Bednarczyk z referatu rozwoju gospodarczego Urzędu Miast i Gminy Bełżyce.
- Te lokale socjalne rozwiązałyby sprawę baraków przy ulicy Szpitalnej - dodaje Bogdan Czuryszkiewicz, burmistrz Bełżyc. - Niestety, musimy szukać nowych rozwiązań. W tym celu miasto chce podpisać umowę ze Spółdzielnią Mieszkaniową "Rozwój” w Bełżycach. - Przejmiemy od niej grunty przy ulicy Wojska
Polskiego i postawimy blok komunalny. To jednak potrwa. Najkrócej do 2009 roku - dodaje burmistrz. Wszystko zależy od tego, kiedy
znajdą się na ten cel pieniądze w budżecie.