ZUS jeszcze raz rozpatrzy sprawę Andrzeja Kutnika z Lubartowa. Tym razem zrobi to dokładnie.
- Andrzej mówi coraz ciszej. Kilka dni temu miał konsultację laryngologiczną w domu - opowiada Justyna Wereszczyńska, prezes lubartowskiego charytatywnego stowarzyszenia "Niech się serce obudzi”. - Wyraźnie zanika mu głos, co jest pierwszym sygnałem do przeprowadzenia w niedługim czasie zabiegu tracheotomii (wykonanie w tchawicy otworu, aby zapewnić tą drogą oddychanie - red.).
Choroba na zawsze przykuła pana Andrzeja do wózka. Trzy lata temu zachorował na stwardnienie zanikowe boczne, czyli na tak zwany zanik mięśni. Od tamtej pory jego stan diametralnie się pogorszył. Ma bezwładne ręce i nogi. Rusza tylko głową.
Najpierw zwrócił się do lubelskiego ZUS o przyznanie renty w zwykłym trybie. Tu jednak trzeba spełnić warunek. Być ubezpieczonym przez 5 lat w ciągu ostatnich dziesięciu. Nie spełnił go, bo w tym okresie przepracował nieprzerwanie 3 lata i 11 miesięcy. Zwrócił się więc o rentę specjalną do głównego ZUS w Warszawie. I tym razem nie udało się. W swojej odmowie urzędnik uzasadnił, że aby dostać świadczenie, Kutnik musiałby wykazać "szczególne okoliczności”. Czyli przekonująco wytłumaczyć, dlaczego miał przerwy w zatrudnieniu.
Pan Andrzej wysłał do Warszawy wniosek o ponowne rozpatrzenie tej decyzji. Dopiero wczoraj, po dwóch tygodniach, dostał odpowiedź. Tym razem urzędnicy chcą przyjrzeć się dochodom jego rodziny. Poprosili o aktualne zaświadczenia potwierdzające dochody każdej z osób w rodzinie. Chcą też kserokopii dokumentów z urzędu pracy, potwierdzających, że rejestrował się jako bezrobotny. Poprosili nawet o informację o ewentualnych ofertach pracy, jakie otrzymał z tego urzędu.
- Te wszystkie dokumenty już dawno wysłałem do ZUS, razem z wnioskiem o przyznanie renty. Ale jeśli to konieczne, wyślę je jeszcze raz - mówi Andrzej Kutnik.
Pod odliczeniu stałych opłat, na bieżące utrzymanie Kutnikowie mają nieco ponad 150 zł miesięcznie. Korzystają z pomocy rodziny i przyjaciół. Pan Andrzej przyjmuje dużo leków. Jeden z nich, Rilutek, to koszt rzędu prawie 300 złotych. Chory powinien go przyjmować 3 razy dziennie. Ale ponieważ go nie stać, przyjmuje lek w mniejszych dawkach, co powoduje szybszy postęp choroby.