W Łęcznej 46-letni para-motolotniarz ratował się lądowaniem na drzewie. Pod Kraśnikiem 29-latek spadł z maszyną na ziemię z wysokości 30 metrów. W ciężkim stanie trafił do szpitala.
- Pilot próbował awaryjnie wylądować w dorzeczu rzeki Świnka - mówi Magdalena Myśliwiec, z policji w Łęcznej. Na wysokości 18 metrów zaczepił śmigłem o koronę drzewa. Maszyna razem z pilotem zawisła wśród gałęzi.
Pilota uwolnili strażacy. 46-latek nie odniósł obrażeń. Nie miał przeszkolenia koniecznego do korzystanie z motolotni.
O wiele gorzej skończył się lot para - motolotniarza w Zakrzówku, w powiecie kraśnickim. 26 latek latał nad polami. Nagle maszyna odmówiła posłuszeństwa. Mężczyzna runął na pole z wysokości około 30 metrów. Z poważnymi obrażeniami kręgosłupa trafił do szpitala.
(er)