Wysokie grzywny, kary więzienia bez zawieszenia i konfiskata samochodu – takie restrykcje wobec pijanych kierowców zapowiedział wczoraj minister sprawiedliwości.
Minister Zbigniew Ziobro nakazał swoim prokuratorom bezwzględne tępienie kierowców-pijaków. Prokuratorzy mają żądać kar więzienia bez zawieszenia. Wystarczy mieć 0,5 promila alkoholu we krwi, żeby trafić za kratki nawet na dwa lata. Ale to nie wszystko. Prokuratorzy powinni występować do sądów o wymierzanie wysokich grzywien, osiągających nawet równowartość samochodu, w którym policja zatrzymała kierowcę. Obecnie górna stawka grzywny to 720 tys. zł.
– Jestem jak najbardziej za wysokimi grzywnami. Może to otrzeźwi kierowców – dodaje Delekta. – Bo zwykle nasz wniosek do sądu kończy się jedynie na wyroku w zawieszeniu. Kierowcy śmieją się z prawa i jeżdżą dalej bez uprawnień.
Jazda po pijaku może skończyć się także zajęciem samochodu na poczet przyszłej kary. A jeśli po wyroku skazany nie zapłaci wymierzonej przez sąd kary, jego auto przejmie Skarb Państwa. Z konfiskatą samochodu muszą się liczyć recydywiści, czyli ponownie przyłapani na jeździe po pijanemu.
Najostrzej mają być traktowani kierowcy, którzy spowodowali wypadki. Za każdym razem prokuratorzy mają domagać się w sądzie zabrania samochodu – narzędzia przestępstwa. Wyroki wobec sprawców mają być podawane do wiadomości publicznej. Ofiary wypadków mogą liczyć natomiast na wysokie nawiązki.
– Minister Ziobro chyba się pośpieszył w swych zapędach inkwizytora – ocenia jednak profesor Marek Opielak z Politechniki Lubelskiej, wieloletni rzeczoznawca oraz biegły sądowy z dziedziny techniki samochodowej i ruchu drogowego. – Co będzie w przypadku, gdy policja złapie niewypłacalnego pijaka w maluchu wartym 300 złotych? Co z ciągnikami rolniczymi? Rowerzystami? Kto zapłaci za parking i zabezpieczenie zatrzymanych samochodów? Pytań i wątpliwości jest wiele. Oczywiście jest za surowym karaniem pijanych kierowców. Ale tak, aby prawo można egzekwować.
Ewa Piotrowska, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, nie mogła wczoraj skomentować dla Dziennika pomysłów swojego szefa, bo – jak przyznała – o nich jeszcze nie słyszała. •