Łukasz B., kierowca, który pod Cycowem zabił po pijanemu rowerzystę, trafi do aresztu - zdecydował wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie.
Sędziowie z Lublina wyliczyli długą listę argumentów za tym, że Łukasz B. powinien iść do aresztu. - Grozi mu wysoka kara. A fakt, że uciekł z miejsca wypadku wskazuje, że może utrudniać śledztwo - stwierdzili w uzasadnieniu. - Poza tym jest zdrowy i nie ma nikogo na utrzymaniu. Nie ma więc przeszkód, aby zastosować wobec niego areszt. - Policja otrzyma teraz nakaz doprowadzenia Łukasza B. do aresztu - mówi Barbara du Chateau, rzecznik SO w Lublinie.
O sprawie pisaliśmy, gdy Łukasz B. wyszedł na wolność. Za kratkami spędził tylko dwa dni. Policja zatrzymała go przed ponad dwoma tygodniami, kilka godzin po wypadku. Miał 2,5 promila alkoholu. Wytrzeźwiał w izbie zatrzymań. Przyznał, że w coś uderzył samochodem, ale twierdził, że nie pamięta w co. Prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o areszt. Sędzia z Włodawy zdecydował jednak, że Łukasz B. będzie odpowiadał z wolnej stopy.
Sprawa stała się głośna. - To kiedy można zamykać? - dziwili się policjanci i prokuratorzy. - Przecież trudno wyobrazić sobie bardziej ewidentną sytuację.
Ofiarą pijanego kierowcy padł 23-letni Andrzej Szymański. Wraz z bratem wracał poboczem drogi do domu. Obaj prowadzili rowery. Z przeciwka nadjechało rozpędzone auto. Najpierw potrąciło pierwszego z braci, który wpadł do rowu. Mężczyzna ocknął się po prawie dwóch godzinach. Zwłoki Andrzeja znalazł w rowie, ponad 100 metrów od miejsca zderzenia z samochodem.
Pirat po potrąceniu braci zawrócił w kierunku swego domu. Zahaczył jeszcze lusterkiem o idącą poboczem dziewczynę - siostrę staranowanych mężczyzn.
Wypuszczenie Łukasza B. na wolność zszokowało rodzinę ofiar wypadku. Wczoraj poinformowaliśmy ich najbliższych, że decyzja włodawskiego sądu została w Lublinie zmieniona.
- To bardzo dobrze. Jak w ogóle mogli go wcześniej wypuścić - powiedziała nam wdowa po Andrzeju.