Co zabiło blisko 50 królików z jednego z gospodarstw koło Wojciechowa? To pytanie zadają sobie nie tylko właściciele zwierząt, ale też weterynarze i urzędnicy.
Królikarnia znajduje się na uboczu gospodarstwa, w odległości ok. 50 metrów od domu, w pobliżu chaszczy i drzew. Teren nie jest ogrodzony.
- Jesteśmy przerażeni, bo nie wiemy co się stało - dodaje żona pana Jana. - Mamy trójkę małych wnuków, które bawią się przed domem. Po tym wszystkim boimy się chodzić do warzywnika, który jest za królikarnią.
- Nigdy z czymś takim się nie spotkałem. Aby aż tyle królików zostało naraz uśmierconych? - kręci głową Mariusz Majcher, zastępca wójta gminy Wojciechów. - Zrobiliśmy zdjęcia, także odciskom łap.
- Niektórzy uważają, że mogło to zrobić jakieś dzikie zwierzę - dodaje Jan Czyżewski, wójt gminy Wojciechów.
Wątpliwości co do tego, co zaatakowało króliki, ma też lekarz weterynarii, który badał sprawę. - Moim zdaniem to zwierzę, które miało sprawne przednie łapy - mówi Gerard Górecki. - Pies nie macha łapą na boki, robi to kot. Z tego powodu nie jestem pewien czy to zrobiły bezpańskie psy.
Górecki o pomoc w rozwiązaniu zagadki poprosił dwa ogrody zoologiczne: w Zamościu i we Wrocławiu. Wysłał zdjęcia odciśniętej w błocie łapy. - Zamość jednoznacznie nie odpowiedział. Na odpowiedź Wrocławia wciąż czekam - mówi.
- Sprawdzimy czy liczba zwierząt zgadza się ze sporządzonym wykazem - zapowiada lek. wet. Tomasz Brzana, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Lublinie. - Romanówkę kontrolowaliśmy ok. 1,5 tygodnia temu. Nic nie wskazywało na to, że coś mogło stamtąd uciec.
- Absolutnie nic mi nie uciekło - zapewnia Krzysztof Żerdzicki, właściciel Parku Zwierząt, Rozrywki i Edukacji w Romanówce. I dodaje: - U mnie zwierzęta są dobrze zabezpieczone. Lepiej niech ludzie pilnują swoich psów. Ślady łap, które widziałem na zdjęciach, wskazują na psy. Konsultowałem to też z myśliwymi. Na tym terenie nie ma ani wilków, ani rysi.