Policjanci zatrzymani w związku z sobotnim wypadkiem w Bychawie zostali zwolnieni do domów. Jeden z nich „z przyczyn zdrowotnych” nie mógł przebywać w celi. Obaj czekają na prokuratorskie zarzuty.
– Postawimy je, kiedy tylko biegły przygotuje precyzyjną opinię na temat obrażeń, jakie odniósł poszkodowany w wypadku nastolatek – wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Opinia powinna być gotowa w najbliższych dniach.
Jeśli obrażenia okażą się poważne, sprawca wypadku powinien się liczyć z karą do 12 lat więzienia. W przypadku lekkich ran, kara może sięgnąć 4,5 roku pozbawienia wolności. Poszkodowany nastolatek nadal przebywa w szpitalu.
Do wypadku doszło w sobotni wieczór w Bychawie. 19-letni kierowca audi zderzył się czołowo z toyotą. Prowadzący to auto nagle zjechał na przeciwny pas i doprowadził do wypadku. Uciekł z miejsca zdarzenia razem z pasażerem.
Wezwani na miejsce mundurowi zabrali się za przeczesywanie okolicy. Pomagał im policyjny pies. Szybko okazało się, że rozbita toyota należy do policjanta z jednostki w Bychawie. 38-latek nie wrócił na noc do domu. Nie kontaktował się z rodziną.
Policjanci odwiedzali miejsca, w których mógł się ukryć. Jako pierwszy wpadł jednak jego kolega, który feralnego wieczora miał być pasażerem toyoty. To również policjant z Bychawy. Ma 46 lat i ponad 20 lat służby. Może odpowiadać za to, że uciekł z miejsca wypadku i nie pomógł rannemu.
Właściciel toyoty został zatrzymany w poniedziałek rano. Kiedy wrócił do domu, czekali już na niego policjanci. Obaj zatrzymani funkcjonariusze czekają na zarzuty na wolności. Starszy przedstawił nawet zwolnienie lekarskie, z którego wynika, że nie może przebywać w areszcie. Wobec obu policjantów wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Może ono zakończyć się wyrzuceniem ze służby.