Obraźliwe komentarze i wypychanie za drzwi – o takie zachowania siostra jednego z pacjentów oskarża personel oddziału ratunkowego w ryckim szpitalu. – To jej zachowanie było oburzające – odpierają zarzuty pracownicy szpitala.
Twierdzi, że personel szpitala traktował ją i jej rodzinę niegrzecznie. Prawdziwa kłótnia zaczęła się jednak wtedy, gdy matka pacjenta zapytała, czy syn nie powinien dostać jakiegoś leku przeciw zakażeniu.
– Młoda pani doktor powiedziała bardzo opryskliwie: "Może zacznie pani sama leczyć syna?”. Dodała, że mój brat jest nierozsądny. Wtedy ja zapytałam pana, który go opatrywał, czy jazda na łyżwach jest nierozsądna i poprosiłam o trochę szacunku do starszej osoby. W tym momencie wtrąciła się pani doktor. Wypchnęła mnie za drzwi do holu. Postanowiłam, że złożę skargę do dyrekcji szpitala – tłumaczy pani Małgorzata.
Jednak – jak twierdzi – od nikogo nie mogła się dowiedzieć, jak nazywa się lekarka, która przyjmowała jej brata. Ona sama też nie chciała się przedstawić. Wezwała za to policję.
– Pani doktor tłumaczyła funkcjonariuszom, że ta osoba nie chciała wyjść z gabinetu – mówi Marek Niedbalski z policji w Rykach. – Kiedy na miejsce przyjechali policjanci, strony zachowywały się już spokojnie.
– Są sytuacje, w których być może sam nie chciałbym podać swojego imienia i nazwiska pacjentowi, zwłaszcza gdybym się go bał – tak zachowanie personelu tłumaczy Andrzej Karski, dyrektor do spraw medycznych w ryckim szpitalu.
Lekarka przekonuje, że nie używała ostrych słów, ani nie popchnęła nikogo. Tłumaczy, że to pani Małgorzata w złośliwy sposób komentowała jej zachowanie. – To było bezczelne. Dziwię się, że jej matka na to nie zareagowała – mówi dr Emilia Lis.
– Rozumiem, że jestem młoda, ale wymagam tylko zwykłej uprzejmości. Jej bratu mogliśmy tylko powiedzieć, że ma kupić sobie w aptece opatrunek z antybiotykiem i odesłać do domu, ale go opatrzyliśmy. Inny lek nie był potrzebny – tłumaczy pani doktor. I podkreśla, że miała prawo wyprosić panią Małgorzatę z gabinetu, bo pacjent jest pełnoletni.
Dyrekcja szpitala ma pomysł, jak rozwiązywać takie konflikty w przyszłości. – Po Nowym Roku mamy zamiar zamontować monitoring na terenie oddziału ratunkowego i w takich przypadkach odwoływać się do zapisu na taśmie – mówi dyrektor Karski.
Natomiast pani Małgorzata ma zamiar dochodzić swoich praw. – Złożyłam ustną skargę do dyrektora i zastanawiam się, czy nie złożyć pisemnej – zapowiada.