Uciekający przed policją mercedes sprinter nie wyrobił się na zakręcie i wpadł na drzewa. Dwie osoby nie żyją. Jedna ze wstrząśnieniem mózgu trafiła do szpitala w Biłgoraju. Wszyscy pochodzą z Zamościa. Do wypadku doszło w piątek wieczorem, na leśnym odcinku drogi z Aleksandrowa do Józefowa. Biały mercedes uciekał przed policją.
- Jeszcze nie widziałem tak zniszczonego busa - dziwi się Adam Piskorski z biłgorajskiej Pomocy Drogowej SOS. - 16 lat działam w tym fachu. Ściągamy z wypadków po 350 samochodów rocznie. Ale żeby przełamać samochód na trzy części...
Mercedesa ściągał Cezary Szewc, pracownik Piskorskiego.
- Na miejscu zastałem panią prokurator i policję. Ofiary wypadku leżały przed samochodem, przykryte zielonymi papierowymi ręcznikami. Jedna była zmasakrowana. Druga nie miała żadnych widocznych obrażeń.
Na strzeżonym parkingu przy ul. Motorowej w Biłgoraju, we wraku busa zachowała się nietknięta butelka taniej nalewki wiśniowej, wódka "Absolwent” i duża "Mirinda”. Butelki wytrzymały wypadek.
- Po co uciekali? - zastanawia się Piotr Bździuch z Aleksandrowa. - Akurat byłem w szpitalu w Biłgoraju. Policjant tam siedział. Pacjenci mówili, że pilnuje kierowcy, który spowodował wypadek, żeby nie uciekł.
Oficer dyżurny KPP w Biłgoraju potwierdza, że mężczyzna podejrzewany o prowadzenie auta był pilnowany w szpitalu. Miał 0,78 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu. - Przedstawiono mu zarzuty, ale nie przyznaje się do winy. Zwala wszystko na tych, którzy nie żyją - stwierdził.
W sobotę wieczorem na miejscu wypadku dwie wdowy zapaliły znicze.