Stary Bug jest moją pasją intymną. Zachwyt wzbudza wszystko. Zapach swobody, błękit nieba, cienie starych wierzb dopełniają wrażeń – mówi Krzysztof Gruszkowski z Lublina. Właśnie pracuje nad monografią Sławatycz, w których się urodził. A swoją małą ojczyznę opisze w naszym przewodniku 100 cudów Lubelszczyzny.
– Na pamiątkę tej zaszłości pozostało niepozornie skromne stare koryto Starego Bugu, który przez 235 lat nabiera swoistej szlachetności. Jak dobre wino w piwniczce – mówi Krzysztof Gruszkowski. Z pasją zawodowego historyka bada dzieje Sławatycz i okolicy. Zbiera wszystkie publikacje i punktuje błędy autorów. Za co tak kocha Stary Bug?
– Stary Bug niespłoszony fleszami aparatów fotograficznych ani nieopisany w opasłych tomach poezji jest moim cudem na Lubelszczyźnie – mówi z czułością.
Miłość nad brzegiem
Skąd ta czułość w mówieniu o rzece? Ze współczucia dla Tadeusza Kościuszki. Twierdzi, że stojąc nad Starym Bugiem, który dziś ma zaledwie kilkaset metrów, można przenieść się w czasie do ostatniej dekady października 1775 roku, kiedy na sławatyckiej ziemi pojawił się Tadeusz Kościuszko. Człowiek, który odważył się pokochać Ludwikę, młodszą córkę Józefa Sosnowskiego, hetmana polnego litewskiego.
– To była miłość z wzajemnością – mówi Krzysztof Gruszkowski. Miłość była tak silna, że Tadeusz Kościuszko porwał Ludwikę. – Ucieczka miała miejsce w nocy z 9 na 10 października 1775 roku. Skończyła się dotkliwym pobiciem Kościuszki przez służbę Sosnowskiego. Tadeusz omal nie przepłacił życiem porwania. Julian Ursyn Niemcewicz pisał, że "znalazł go nieprzytomnym”.
500 dukatów na drogę
Kościuszko najpierw kurował się na lubelskim Sławinku u Jana i Faustyny Kościuszków. Rany zagoiły się po 10 dniach. – Kościuszko przyjechał do Kuzawki koło Sławatycz, celem pożegnania się z siostrą Katarzyną Żółkowską (żoną Karola, chorążego wołkowyskiego) dzierżawiącą wraz z mężem Folwark Kujawski; od właściciela "Państwa Sławatyckiego” Karola Radziwiłła "Panie Kochanku”, ówczesnego wojewody wileńskiego – mówi Krzysztof Guszkowski.
– Dalej dowiadujemy się, że Kościuszko w Sławatyczach spotyka w gospodzie księcia Adama Czartoryskiego, popasającego w drodze z dóbr różanieckich do dóbr terespolskich, będących własnością jego teścia, Fleminga – tłumaczy nasz przewodnik.
Zadłużony Tadeusz zapożyczył się u Czartoryskiego. Dostał od niego 500 dukatów na drogę i listy polecające. – I odpłynął owym Starym Bugiem ze Sławatycz, galarą wypełnioną zbożem do Gdańska, by docelowo poprzez krótkie pobyty w Dreźnie i Paryżu dotrzeć do Stanów Zjednoczonych.
Stary Bug żyje
Koryto starej rzeki nigdy nie jest martwe – twierdzi Krzysztof Gruszkowski. W Sławatyczach ma rodzinny dom. Miłością do Sławatycz i Starego Bugu zaraził żonę i dzieci. Kiedy tylko nadarzy się wolna chwila, wyjeżdża do Sławatycz. I patrzy na cuda, które rozgrywają się za wysoką ścianą szuwarów i zarośli.
– Przedzieram się, aby być jak najbliżej. Otaczającą ciszę zmąca od czasu do czasu szelest dolatujący z nadbrzeżnych szuwarów osnutych kroplami rosy. To opóźniony powrót z nocnej wyprawy tchórza skąpanego w porannej poświacie. Lub piżmaka, wydry czy kuny. Po pokrytej mgiełką płyciźnie zaczynają brodzić kaczki – opowiada pan Krzysztof.
Matka Boska Śnieżna
Dawnych Sławatycz już nie ma. Najważniejsze budynki były drewniane i spłonęły. Ale w spokojnym pejzażu stoją zgodnie dwa kościoły. Katolicki i prawosławny. Miały nie stać.
W 1938 roku proboszcz sławatyckiej parafii prawosławnej pw. Wniebowstąpienia Pańskiego został zmuszony do opuszczenia parafii. Sama cerkiew ocalała dzięki proboszczowi parafii rzymskokatolickiej.
– Ze wspomnień świadków wynika, że ks. Jana Samulak powiedział do członków ekipy, która miała zburzyć cerkiew: jeśli chcecie rozebrać cerkiew, to zacznijcie od kościoła.
Najstarsi mieszkańcy Sławatycz mówią, że to Matka Boska Śnieżna z kościoła parafialnego chroniła cerkiew. Skąd w Sławatyczach Matka Boska Śnieżna? Obraz nawiązuje do historii bazyliki Santa Maria Maggiore w Rzymie. Według legendy, zbudowano ją w miejscu, w którym w cudowny w nocy z 4 na 5 sierpnia 352 r. spadł śnieg.
Ale w sławatyckim kościele jest jeszcze inny obraz. – Na którym Jezus wyjmuje serce z piersi św. Katarzyny z Sienny i daje jej swoje.
100 CUDÓW LUBELSZCZYZNY
Razem z czytelnikami Dziennika Wschodniego i słuchaczami Radia Lublin, w konsultacji z historykami, regionalistami i naukowcami chcemy opracować listę 100 najpiękniejszych i najciekawszych miejsc w regionie. Patronat nad wydawnictwem przyjął dr Krzysztof Grabczuk, Marszałek Województwa Lubelskiego. Współpracujemy z Departamentem Promocji i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie i Radiem Lublin.
A my czekamy na WASZE PROPOZYCJE do przewodnika. Zgłoszenia e-mail: waldemar.sulisz@dziennikwschodni.pl lub jerzy.szubiela@dziennikwschodni.pl. Albo zwykłą pocztą: Dziennik Wschodni, 20-081 Lublin, ul. Staszica 20. Z dopiskiem "100 cudów Lubelszczyzny”.