Urodzę dziecko za 50 tys. złotych, nie chcę mieć więcej własnych, dobrze znoszę ciążę – taką propozycję złożyła podczas naszej dziennikarskiej prowokacji 25-letnia kobieta. To nielegalne, ale internetowych ofert nie brakuje.
Napisaliśmy do kilku takich kobiet. Właśnie dostaliśmy odpowiedzi.
– Urodzę za 50 tysięcy zł – czytamy w mailu. – Mam 25 lat. Jestem młoda, zdrowa i zadbana. Pomogę parze, która nie może mieć dzieci. Obecnie wychowuję rocznego synka.
Inna, zapytana, czy kiedyś już rodziła "dla kogoś”, odpowiada: Nie. To byłby pierwszy raz. Nie chcę mieć więcej własnych dzieci, ale za pieniądze mogę urodzić.
Na pytanie o to, czy jest pewna, że po porodzie również będzie zdecydowana oddać noworodka, odpisuje: Jestem pewna i chcę to zrobić. Dla mnie to jest łatwa kasa. Dobrze znoszę ciążę, więc czemu nie? – zapewnia.
W Internecie reklamuje się 26-letnia Agnieszka z województwa lubelskiego.
– Gwarantuję stuprocentową higienę, kulturę, dyskrecję. W zamian oczekuję (z uwagi na poważną sytuację materialną) bardzo hojnego wynagrodzenia (na odrębne, indywidualnie wynegocjowanych warunkach) i zapewnienia pełnej opieki przez całą ciążę. Tylko poważne oferty – pisze Agnieszka.
Co na to prawo? – Przekazywanie dzieci przez matkę biologiczną matce, która będzie je wychowywać, to nielegalny proceder – mówi dr Piotr Kasprzyk, prawnik z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
– Umowa cywilna, spisana między tymi kobietami, nie ma żadnej mocy prawnej. Dlatego biologiczna matka może w każdej chwili wycofać się z decyzji przekazania dziecka. Sprawa nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji prawnych. Nie jest to przecież porzucenie, a przekazanie dziecka opiekunom – dodaje.
Dlaczego ludzie decydują się na taki krok, odrzucając możliwość tradycyjnej adopcji?
– Problem w tym, że według kodeksu rodzinnego, matką dziecka jest ta, która urodziła. Tak jak ojcem jest ten, który dał plemniki – potwierdza dr hab. Piotr Kozioł, specjalista laboratoryjnej genetyki specjalistycznej z Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie.
– Legalne jest jedynie przekazanie dziecka poprzez system adopcji – dodaje. To z kolei łączy się z co najmniej 6-tygodniowym oczekiwaniem na załatwienie formalności po przyjściu na świat noworodka.
Co na to lekarze?
Prof. Jan Oleszczuk, konsultant woj. w zakresie ginekologii i położnictwa nie chce komentować sprawy. O problemie niechętnie wypowiada się też prof. Lechosław Putowski z Centrum Leczenia Niepłodności AB-OVO.
– Przynajmniej raz w roku zdarza się, że dzwoni kobieta i twierdzi, że może być matką zastępczą. To sytuacja nieuregulowana prawnie. Nie zajmujemy się problematyką surogatek – twierdzi prof. Putowski.
Newsletter: Jeden e-mail i wiesz wszystko