Tylko w miniony weekend siedemnastu pacjentów zgłosiło się do szpitala z podejrzeniem zatrucia. Jedna osoba zmarła. To już druga śmiertelna ofiara grzybów w ostatnich tygodniach. Na początku września zmarł 60-latek z Wojciechowa. Myślał, że je pieczarki.
Wczoraj w szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie o życie walczyło trzech grzybiarzy, którzy przygotowali sobie sos z "gołąbków” i "gąsek”, a jeden zjadł "kanie”. Stan 70-latka z Kraśnika oraz 57- latka i 38-latka z Jawidza jest ciężki, ale stabilny.
– Niestety, nie udało nam się uratować 60-latki z Janowa Lubelskiego. Trafiła na oddział w sobotę w bardzo ciężkim stanie. Zmarła w niedzielę – mówi dr Hanna Lewandowska-Stanek, wojewódzki konsultant w dziedzinie toksykologii.
Nie wiadomo na sto procent, jakim grzybami zatruła się zmarła. Lekarze stwierdzili zaawansowaną niewydolność wątroby.
– Najbardziej niebezpieczny dla człowieka jest muchomor sromotnikowy i jadowity – mówi Irmina Nikiel z lubelskiego sanepidu i przestrzega przed zbieraniem grzybów blaszkowych, bo kanię czy gołąbka łatwo pomylić ze sromotnikiem.
Chodzisz na grzyby? Pochwal się swoimi zbiorami (zdjęcia)
Zawiera on amanitynę – substancję zabójczą dla człowieka. Uszkadza ona wątrobę, a wraz z nią resztę narządów.
– Objawy zatrucia występują zwykle późno, od 8 do 24 godzin od spożycia grzybów – wyjaśnia dr Lewandowska-Stanek. – Następnie zaczyna się żółtaczka, zaburzenia układu krzepnięcia, wodobrzusze oraz narastające uszkodzenia centralnego układu nerwowego.
Pacjenci, których uda się uratować, do końca życia muszą stosować dietę, która wyklucza m.in. alkohol i ciężkostrawne warzywa. Takie życie czeka teraz trzyosobową rodzinę z Wirkowic koło Izbizy, która w sierpniu zatruła się sosem z muchomorów. Wszyscy troje opuścili już szpital.
Udało się uratować również 50-latka z Zamościa. Mężczyzna żyje dzięki przeszczepowi wątroby w warszawskiej klinice.
Nie tylko muchomory są groźne. – Coraz więcej osób przychodzi do nas po poradę z tzw. czubajką czerwieniejącą – mówi Irmina Nikiel. – To trujący grzyb, który od niedawna coraz częściej rośnie w lubelskich lasach. On też mylony jest z kanią.