Bez pieniędzy, lekarstw i możliwości powrotu do domu. Za to z potężnymi długami, które rosną z każdym dniem. Polacy, którzy w poszukiwaniu pracy wyjechali na Wyspy, błagają o pomoc. Jarek i Marcin uciekli z piekła.
- Nam udało się uciec, ale jest tam jeszcze kilkadziesiąt osób, które nie mogą wrócić do domu - mówią roztrzęsieni. - Dzwoniliśmy na policję, ale brytyjscy funkcjonariusze stwierdzili, że nie mogą pomóc.
- To miała być dobrze płatna praca na farmie w Kornwalii. W miejscowości Breage - opowiada Marcin. - Przy żonkilach i kapuście. Ale już na miejscu okazało się, że padliśmy ofiarami oszustwa.
Pośrednik organizujący wyjazd do Anglii od każdej osoby wziął 260 funtów, czyli ponad 1500 zł. Na miejscu okazało się jednak, że trzeba zapłacić kolejne 100 funtów za pierwszy tydzień pobytu, 50 funtów za załatwienie pracy przez Anglika, 75 funtów za ubezpieczenie i drugie tyle na "podatek”. Każdy dojazd z kempingu na pole to dodatkowa opłata - 4-5 funtów. Nikt nie miał przy sobie takich pieniędzy. Dlatego każdy zaciągał dług u właściciela farmy. A dług trzeba było odpracować pod nadzorem rosyjskich osiłków. - To oni wyznaczają, kto danego dnia jedzie do pracy. Kiedy ktoś odpracuje dług, ma obowiązkowy off, czyli tydzień lub dwa wolnego. I wpada w kolejne długi, bo przecież nie ma z czego się utrzymać - mówi Jarek.
Według Marcina i Jarka, Polacy pracujący na farmie są przeziębieni, niektórzy bardzo chorzy. Jeden z nich ma złamaną nogę. A wszyscy spuchnięte ręce i twarze - od środków chemicznych stosowanych przy uprawie.
- Mąż zadzwonił prawie z płaczem, żebym go stamtąd wyciągnęła - mówi Ewa Kowalczyk z Orchowca. - Twierdzi, że to obóz pracy. Kobieta z Krasnegostawu zawiadomiła miejscową policję. Usłyszała, że nikt jej nie pomoże, bo to nie jest uprowadzenie, skoro ma wiadomości od męża.
Ustaliliśmy, że mieszkańcy z naszego regionu wyjechali do Anglii z biurami w Tarnobrzegu i Dwikozach. Niektórzy skorzystali z oferty pośredniczki z Rejowca Fabrycznego. Jej usługa kosztowała 200 zł. Kobieta zapewniła ich, że na miejscu będzie tłumacz i świetne warunki. Wczoraj nie chciała z nami rozmawiać, ale potwierdziła że wysyła ludzi do pracy za granicę.