Niespodziewany zwrot w sprawie Piotra S., podejrzanego o zgwałcenie mieszkanki podlubelskiego Wilczopola. Obciążyły go wyniki badań DNA, a prokuratura oskarżyła o gwałt.
O Piotrze S. pisaliśmy w listopadzie ub. roku. 50-letnia kobieta oskarżała go gwałt. Twierdziła, że w nocy wdarł się do jej domu. Piotr S. znała z widzenia.
Policjanci zatrzymali mężczyznę, a prokuratura wystąpiła z wnioskiem o jego aresztowanie. W obronę wzięła go grupa mieszkańców Wilczopola. Zawieźli pokrzywdzoną kobietę na policję. A ta stwierdziła tam, że wcześniej kłamała. Sąd odmówił aresztowania Piotra S., bo zeznania kobiety wydały mu się niespójne.
Od tamtej pory mężczyzna wciąż miał status podejrzanego. Prokuratura czekała na wyniki badań biologicznych. Ich wyniki są dla Piotra S. niekorzystne. Na narządach płciowych znaleziono u niego ślady, których DNA pasuje do zgwałconej kobiety.
– Badanie stwierdza to z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością – mówi Barbara Wasiewicz, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie.
Piotr S. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że w ogóle nie było go w pobliżu domu kobiety, która go obciąża. Wcześniej przedstawił świadków, którzy dali mu alibi na czas, w którym miało dojść do gwałtu.
– Ale ich zeznania nie wytrzymują konfrontacji z najważniejszym dowodem w tej sprawie, jakim są badania DNA przeprowadzone przez Zakład Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie – dodaje prokurator Wasiewicz.
W ubiegły piątek prokuratura oskarżyła Piotra S. o gwałt. W nocy z 13 na 14 września ub. roku miał wybić szybę w oknie domu mieszkanki Wilczopola, obezwładnić ją i zgwałcić.
– Tego wieczora o 22.40 płaciłem kartą na stacji paliw przy ul. Mickiewicza w Lublinie – powiedział nam wczoraj Piotr S. – Żeby dostać się do domu tej kobiety musiałbym lecieć helikopterem – dodaje i zapewnia: Będę walczył, żeby nie chodzić z piętnem gwałciciela.