Dwa dni zostały gminom na spisanie budynków z azbestem. Gmin na Lubelszczyźnie jest 213. Kompletnych sprawozdań tylko 10.
- Mam kilkadziesiąt sprawozdań. Ale tylko 10 kompletnych. Z konkretnymi adresami. Część danych budzi podejrzenia, że zostały wzięte "z sufitu” - stwierdza Andrzej Budzyński, który w Urzędzie Wojewódzkim odpowiada za gospodarkę odpadami. - Tak jest, kiedy za zlekceważenie polecenia nie ma żadnych sankcji.
Policzenie tego co już spisane, nie jest łatwe. Zestawienia zrobiono w metrach bieżących, kwadratowych, kilogramach i sztukach. Zsumować tego nie sposób.
- Próbowałem to przeliczyć. Ale to niemożliwe. Ile waży element z eternitu można sprawdzić tylko w dokumentacji producenta. Tyle, że producentów już nie ma - przyznaje Marcin Rycaj z Wydziału Ochrony Środowiska w lubelskim Urzędzie Miasta.
Demontażem eternitowych elementów powinni zająć się właściciele budynków. Ale nie mogą zrobić tego sami. Muszą wynająć specjalistyczne firmy, a te za utylizację tony eternitu biorą ok. 600 zł. Na jednym bloku mieszkalnym może być go nawet 300 ton. Dlatego właściciele budynków się nie spieszą. Mają czas do roku 2032. Gospodarz nie może też sam starać się o pieniądze na usunięcie rakotwórczych materiałów ze swojego gospodarstwa. Musi w tym pośredniczyć wójt.
- Dotacje na ten cel przyznaje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. Na razie żaden wójt z Lubelszczyzny o taką pomoc się nie starał - ubolewa Budzyński.
- Zainteresowanie jest gorzej niż słabe - potwierdza Grzegorz Kowalik z lubelskiego oddziału BOŚ. - Ludzie pytają o dotację. A to jest tani, ale jednak kredyt - dodaje Kowalik.
Bank liczy na zainteresowanie spółdzielni mieszkaniowych. A spółdzielnie boją się kredytów. - Zwłaszcza teraz, gdy zaostrzono przepisy i do zaciągania takich zobowiązań trzeba zgody większości lokatorów budynku - wyjaśnia Sławomir Osiński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Czechów”. To tu jest najwięcej elewacji z eternitu.
Na Lubelszczyźnie jest tylko jedno składowisko azbestu, w Poniatowej. - A potrzeba nam pięciu. Ich budowa kosztowałaby osiem milionów złotych. Kto ma za to zapłacić? Nie wiem - mówi Tadeusz Józefczak z Urzędu Marszałkowskiego.