Chociaż tarnowska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pierwszej szalonej krowy w Polsce, lubelskie służby weterynaryjne zapewniają, że nie ma powodów do obaw. System wykrywania chorób u zwierząt przeznaczonych do ubóju, jest szczelny.
Jak wygląda? Sztukę idącą do rzeźni trzeba zaopatrzyć w świadectwo miejsca pochodzenia, wystawiane przez sołtysa albo świadectwo zdrowia wystawiane przez lekarza weterynarii, jeżeli zwierzę pochodzi z innego województwa. Krowy znakuje się kolczykami z numerem identyfikacyjnym, a świnie tatuażami. Rzeźnia Tadeusza Sadurskiego w Końskowoli dziennie przyjmuje 500 świń i 50 krów. - Nie skupujemy bez dokumentacji i prawidłowego oznakowania. Zakład prowadzę od 8 lat i nigdy nie trafiła się np. włośnica - mówi właściciel.
Najpierw jest badanie przedubojowe. - Potem dzieli się sztukę na części i znowu bada - tłumaczy J. Zarzeczny. - Bydło powyżej 30 miesiąca życia trzeba zbadać na BSE. Choroba nie ujawniła się u młodszych zwierząt. Próbkę mózgu wysyła się do Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
Jeśli krowa jest chora, zwierzę pali się w zakładzie utylizacji w Zastawiu. A służby weterynaryjne odszukują właściciela i badają stado. Jeśli wyniki badań są w porządku, mięso ze stemplem "zdatne do spożycia” idzie do obrotu i podlega kontrolom sanepidu. - Także to sprzedawane w kioskach na bazarach. Nie zdarzyło się, abyśmy wykryli zakażone mięso - uspokaja Barbara Tłuczkiewicz, kierownik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
Niebezpieczny jest nielegalny handel. - Na przykład jeśli ktoś zabija krowę i bez badania wiezie półtusze do miasta. Chodzi po blokach i sprzedaje - wyjaśnia J. Zarzeczny.
- Nie wiem, czy ktokolwiek może określić skalę nielegalnego uboju - zauważa prof. Jan Żmudzińki z Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
Policja nie jest w stanie. - Nie mieliśmy zgłoszeń w tej sprawie. Minęły czasu handlu obnośnego. Ludzie wolą w sklepie kupić bezpieczny towar - mówi Bibianna Bortacka, rzecznik prasowy KWP w Lublinie.Ewa Stępień