Lubelski sąd nie aresztował kierowcy Rafała K., który po pijanemu zabił dwóch przechodniów. Ma jedynie zapłacić 5 tys. zł poręczenia majątkowego i systematycznie stawiać się w komisariacie.
Do tragedii doszło w poniedziałek wieczorem w Trębaczowie koło Łęcznej. Pisaliśmy o tym w Dzienniku Wschodnim. Rafał K., mechanik z warsztatu samochodowego, chciał wypróbować naprawione audi klienta. Rozpędził auto do setki. Staranował dwóch pieszych, którzy szli nieprawidłową stroną jezdni. 52-letni Mirosław M. i 30-letni Jacek O. zginęli na miejscu. Uderzenie było tak silne, że pourywało im nogi. Samochód dachował.
Rafał K. miał prawie promil alkoholu w organizmie. - Twierdził, że pił poprzedniego dnia - mówi Bożena Wasiewicz, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie. - Przyznał, że jechał z prędkością 100 km/h.
W środę prokuratura zarzuciła mężczyźnie spowodowanie wypadku po pijanemu i wystąpiła o jego aresztowanie. Decyzję o wypuszczeniu kierowcy na wolność podjęła sędzia Anna Adamska-Galant.
- Sąd uznał, że aresztowanie mężczyzny pociągnęłoby zbyt ciężkie skutki dla jego rodziny - mówi Barbara du Chateau.
Sąd nie miał jednak w aktach żadnych dokumentów, które mówiłyby o trudnej sytuacji rodzinnej Rafała K. Oparł się tylko na jego wyjaśnieniach. Prokuratura zapowiada, że odwoła się od decyzji sądu.
DLA DZIENNIKA
prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych "Alter Ego”.
Sąd zapomniał, że uczestnikiem wypadku jest nie tylko sprawca, ale również rodzina poszkodowanych. I jej interes powinien być nadrzędny. Co z tego, że sprawca ma trudną sytuację rodzinną. On nikogo nie stracił. Mógł się zastanowić nad konsekwencjami dla własnej rodziny zanim usiadł po pijanemu za kierownicą. •