Pszczela Wola. Młodszym kolegom w internacie kazali czołgać się w błocie, dmuchać żarówkę, kupować piwo. Dziś sąd był dla nich łaskawy.
Gehenna najmłodszych mieszkańców internatu zaczynała się już na początku roku szkolnego. Uczniowie z ostatniej klasy urządzali "manewry”.
Nocą wyganiali młodszych z internatu, kazali robić pompki i czołgać się w błocie. Grożąc pobiciem, wymuszali papierosy i konserwy. Kazali kupować piwo i dmuchać na żarówkę "żeby zgasła”.
Prokuratura zadziałała zdecydowanie. Oprawcy zostali aresztowani. Za kratkami spędzili po kilka miesięcy. Na wolność wyszli przed ponad rokiem. Sprawa trafiła mediatora.
Po mediacjach oskarżeni przed sądem przyznali się do winy i wystąpili z wnioskami o wymierzenie im kary bez przeprowadzania procesu. Dziś sąd przychylił się do tych wniosków.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Violetta Tracz powiedziała, że to postawa dręczonych uczniów wpłynęła na warunkowe zawieszenie wykonania kary. - Przyjęli przeprosiny od oskarżonych, pogodzili się z nimi, a niektórzy mówili, że oskarżeni nie zasługują na tak wysokie kary - podkreśliła.
Sędzia dodała też, że nie bez winy są opiekunowie uczniów w internacie: - Gdyby nadzór nad młodzieżą był prawidłowy, gdyby przestrzegano pewnych zasad, jakie obowiązują w takim skupisku młodzieży, jakim jest internat, to zapewne do takich zachowań by nie dochodziło.
Ani oskarżonych, ani pokrzywdzonych nie było dziś na ogłoszeniu wyroku. (MB)