Koniec śledztwa w sprawie postrzelenia motocyklisty przez policjanta w Chodlu. Sąd ostatecznie potwierdził, że funkcjonariusz miał prawo użyć broni.
Śledztwo w tej sprawie najpierw umorzyła Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Uznała, że policjant miał prawo użyć broni. Od jej decyzji odwołała się rodzina Marcina. Wczoraj sąd podtrzymał decyzję o umorzeniu. - Sąd uznał, że policjant miał uzasadnione podejrzenie, że motocyklista jest sprawcą napadu - mówi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. - To upoważniało go do użycia broni.
Policjant tak ocenił sytuację, bo motocyklista nic sobie nie robił z pościgu. - Funkcjonariusz myślał więc, że ma do czynienia ze sprawcą napadu, który ucieka, nie znając okolicy - argumentuje sąd. - Użycie broni było ostatecznością, bo nie powiodły się próby zatrzymania motocyklisty.
Zdaniem sądu, policjant użył broni w taki sposób, aby wyrządzić jak najmniej szkód: strzelał pojedynczo w oponę maszyny i dolne części ciała uciekiniera.
Wczorajsze postanowienie jest ostatecznie i zamyka postępowanie karne, dotyczące odpowiedzialności policjanta oraz jego zwierzchników.
- Przyjęliśmy je z wielkim żalem - powiedział nam Janusz Kopeć, ojciec Marcina. - Żona omal nie zemdlała, jak to usłyszała. Musiałem ją z sali wyprowadzić. W tej sprawie wiele rzeczy pozostało niewyjaśnionych.
Rodzina Marcina zapowiada, że dalej będzie się starała dojść prawdy. - Zastanawiam się nad dalszymi krokami - mówi Anna Gaj, adwokat rodziny Marcina. (fp)