Jak się budzi uczennice w internacie Zespołu Szkół Zawodowych w Janowie Lubelskim? Wychowawca wchodzi bez pukania do pokoju i ściąga kołdrę ze śpiącej dziewczyny. To wersja uczennic. Pedagodzy stanowczo zaprzeczają i mówią o zmowie podopiecznych.
Pojechaliśmy do Janowa. Rozmawialiśmy z kilkunastoma mieszkankami internatu. Wypowiadają się chętnie, ale zastrzegają sobie anonimowość. - Kiedy otworzyłam oczy, nasz "sor” stał przy łóżku i ściągał ze mnie kołdrę. Całe szczęście, że byłam w piżamie - wspomina dziewczyna, mieszkająca w internacie od dwóch lat.
- Na zerwaniu kołdry nie poprzestał - skarży się inna. - Poczułam jego ręce na piżamie. Narobiłam krzyku i przestraszył się. Później mówił, że to żarty.
Dziewczynom nie jest jednak do śmiechu. Jedna z nich po takiej pobudce do dziś boi się spać w internacie. - Córka opowiedziała mi, w jaki sposób budził ją wychowawca. Byłam przerażona - oburza się matka uczennicy.
Pracownicy internatu są zdziwieni. Twierdzą, że to zmowa uczennic, którym nie odpowiada dyscyplina. Przyznają co prawda, że wchodzą do pokoi bez pukania, ale taką metodę uzgodnili z uczniami. - Kołdry z nikogo nie ściągamy. No, chyba że ktoś leży z zakrytą głową. Wtedy musimy trochę odkryć. Ale tylko po to, aby obudzić śpiącego - tłumaczy Krzysztof Płecha, zastępca kierownika internatu.
Także wychowawca, którego oskarżono o niekonwencjonalne metody budzenia, wszystkiemu stanowczo zaprzecza. - Ręce mi opadły, kiedy dowiedziałem się, że ktoś rozsiewa takie plotki. Jestem wychowawcą i nauczycielem religii. Uczniowie mnie lubią. Nigdy nikt się na mnie nie skarżył.
O sprawie rozmawialiśmy też z dyrektorem zespołu szkół. - Jeśli wychowawcy rzeczywiście budzą dziewczyny zrywając z nich kołdry, to byłoby coś skandalicznego - mówi Mariusz Wieleba. - Ale nie wydaje mi się, że coś takiego ma miejsce. Znam swoich pracowników.
Dyrektor obiecał jednak, ze przeprowadzi rozmowę w wychowawcami.