Zadłużenie miasta zbliża się do maksymalnego poziomu dozwolonego przez prawo. Aby ratować finanse Lublina, radni odłożyli na później wykup miejskich obligacji, na co nalegał prezydent Krzysztof Żuk.
Jaka jest maksymalna kwota, do której mógłby urosnąć dług Lublina, by mieścił się w granicach prawa? Pytaliśmy o to w Ratuszu dwukrotnie. Za każdym razem dostaliśmy odpowiedź, że przepisy nie określają konkretnej kwoty, a tylko sposób jej wyliczenia. Urzędnicy nie podawali za to kwoty wynikającej z obliczeń. Oporów nie miał radny Bartosz Margul (klub Żuka), który w Radzie Miasta kieruje Komisją Budżetowo-Ekonomiczną.
– Na chwilę obecną jest to 1 miliard 936 milionów złotych. To maksymalna kwota, do której mógłby wzrosnąć dług Lublina, bezpieczna kwota zadłużenia wyznaczona przepisami prawa – mówi Margul. Zastrzega, że każde miasto ma indywidualnie liczony wskaźnik.
Obecny dług miasta jest już dość blisko tego pułapu. – Dokładna kwota na 31 sierpnia to 1 748 954 636,39 zł – informuje Joanna Stryczewska z biura prasowego Ratusza.
– Jesteśmy na styku, to 90 proc. maksymalnego możliwego zadłużenia miasta – alarmuje radny Marcin Jakóbczyk z opozycyjnego klubu radnych PiS, który w czwartek ostro krytykował prezydenta podczas dyskusji nad ratowaniem miejskiej kasy.
Ostatecznie Rada Miasta, głosami prezydenckiego klubu, zatwierdziła plan ratunkowy przedstawiony przez Krzysztofa Żuka. Zakłada on przesunięcie na później spłaty części miejskiego długu. Ratusz planował pierwotnie, że w tym roku spłaci 120 mln długu. Wskutek czwartkowych uchwał kwota zostanie zmniejszona o 23 mln zł przełożone na później.
Trzonem planu jest zmiana terminu wykupu obligacji wyemitowanych przez miasto w roku 2015 i 2021. Ratusz ma na tym „oszczędzić” w bieżącym roku 18 mln zł. Opozycja podkreśla, że odkładanie długu na później będzie się wiązało z dodatkowymi kosztami.
– Trudno się z tym nie zgodzić – przyznał Jarosław Pakuła (klub Żuka) przewodniczący Rady Miasta, zwracając się do opozycji. Przypomniał jednak, że dług zaciągano po to, by mieć fundusze na wkład własny do inwestycji dotowanych przez Unię Europejską. – Trudno było tego nie wykorzystać.
– 1,7 mld długu, który jest, stworzył majątek wart gdzieś około 6 mld zł – szacował radny Margul. Wypominał również radnym PiS, że państwo rządzone przez ich obóz polityczny jest bardziej pogrążone w długach. – Zadłuża się w tempie 10 razy większym niż miasto.
Z trudnej sytuacji finansowej tłumaczył się też prezydent. Winił głównie obóz rządzący krajem. Skarżył się, że rządowa subwencja oświatowa nie pokrywa nawet kosztów nauczycielskich pensji, że wskutek rządowych reform podatkowych miasto ma uszczuplone wpływy z podatku PIT, że szaleje inflacja, że drożeje prąd…
W przyszłym roku, jak przypomina prezydent, nie będzie już działać obecny ustawowy bezpiecznik zadłużenia miasta.
– Regulacje związane z indywidualnym zadłużeniem przestają obowiązywać, przy wprowadzonym ograniczeniu, że kwota długów jednostki samorządu terytorialnego nie powinna przekraczać 100 proc. jej dochodów – podkreśla Krzysztof Żuk.
Również w czwartek Rada Miasta zgodziła się, choć nie miała wyjścia, zgodziła się zwiększyć tegoroczne wydatki na obsługę miejskiego długu. W tegorocznym budżecie na oprocentowanie i prowizje od kredytów, pożyczek i obligacji zarezerwowano 48,8 mln zł, ale w związku ze wzrostem stóp procentowych taka kwota już nie wystarczy. Miasto musiało dołożyć do tego jeszcze 44,5 mln zł.