Jest oficjalna odpowiedź Ratusza na prośbę o utworzenie „tymczasowych samorządowych terenów rekreacyjnych”. Z taką prośbą wyszedł jeden z radnych opozycji. – Lublinianie mają odpowiednią ilość terenów zielonych – odpowiada zastępca prezydenta
W rozmowie z nami radny Piotr Breś wyjaśniał, że jego zdaniem władze miasta powinny wyznaczyć na swoich gruntach tereny rekreacyjne, które mogłyby być wynajmowane zainteresowanym mieszkańcom. Mogliby w takich miejscach spotkać się ze znajomymi i rodziną, wypocząć na świeżym powietrzu, czy też grillować.
Według radnego mogłoby to być alternatywą dla ogrodów działkowych, które w czasie epidemii stały się rozchwytywanym towarem. – Ceny za kupno takiego ogródka w ostatnim czasie wzrosły prawie o 300 proc. – przekonywał Breś w piśmie do prezydenta.
Nie wskazywał żadnych konkretnych terenów, które jego zdaniem mogłyby być wynajmowane przez miasto mieszkańcom, nie proponował też stawek, ani zasad ogradzania. Przekonywał, że to wszystko powinien ustalić Ratusz. – Ludzie są pozamykani w domach, miasto powinno wychodzić do nich jakimiś propozycjami.
Z oficjalnej odpowiedzi na pytanie radnego nie wynika, by Ratusz był przekonany do tego pomysłu. – Na terenie miasta znajduje się 8,3 tys. ha terenów zielonych – czytamy w piśmie Artura Szymczyka, zastępcy prezydenta Lublina.
Wymienia Ogród Saski, park Jana Pawła II, park Ludowy, park Zawilcowa, wąwóz między Czubami a osiedlami LSM, tereny nad zalewem oraz lasy Stary Gaj i Dąbrowa. Podkreśla też, że w mieście jest ok. 10 tys. ogrodów działkowych, a planowane są kolejne, m.in. przy ul. Janowskiej.
– Lublinianie mają do dyspozycji odpowiednią ilość terenów zielonych, z których mogą korzystać w wybrany przez siebie sposób – przekonuje Szymczyk. – Co więcej, z roku na rok ilość urządzonych terenów zielonych rośnie: przybywa osiedlowych skwerów i zieleńców.
Ratusz podkreśla, że mieszkańcy mogą i wydzierżawiają miejskie tereny pod przydomowe ogródki, co „odbywa się ma bieżąco”.