Mężczyzna, który w piątek zginął przy ul. Smyczkowej nie popełnił samobójstwa. To koledzy, z którymi pił alkohol wypchnęli go z okna na 10. piętrze. Wcześniej dotkliwie go pobili.
Do zdarzenia doszło w piątek o godz. 6:20. Młody mężczyzna spadł wówczas z okna jednego z bloków przy ul. Smyczkowej. Zginął na miejscu. Na miejsce wezwano policjantów, którzy wyjaśniali dokładne okoliczności tragedii. Wiadomo już, że 31-letni Piotr B. został zabity.
Z ustaleń mundurowych wynika, że w czwartek wieczorem mężczyzna imprezował w mieszkaniu przy ul. Smyczkowej. Oprócz gospodarza – 29-letniego Pawła J. – byli tam również 24-letni Krzysztof T. oraz rok starszy Adam N. Nad ranem między mężczyznami doszło do kłótni. Paweł J. kazał swoim kolegom wyprowadzić 31-latka. Szybko doszło do rękoczynów. Młodzi mężczyźni zaczęli bić i kopać Piotra B. po całym ciele. Mężczyzna zdołał im się wyrwać i uciekł do sąsiedniego pokoju.
Z ich relacji wynika, że w pewnej chwili wszedł na parapet. Wtedy Krzysztof T. podbiegł do 31-latka i zepchnął go z okna. Po zdarzeniu uczestnicy imprezy uciekli.
- Zostali zatrzymani jeszcze w piątek, na jednej z posesji niedaleko Lublina – dodaje Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. – Początkowo twierdzili, że 31-latek popełnił samobójstwo.
Później zmienili wersję wydarzeń i przyznali się do winy. Krzysztofowi T. postawiono zarzut zabójstwa. Jego 25-letni kolega odpowie za pobicie, a właściciel mieszkania za namawianie do pobicia. Mężczyźni nie byli dotychczas karani. Wszyscy zostali tymczasowo aresztowani.