Sprawa Waleriana S. – księdza pozwanego za molestowanie seksualne wróciła na wokandę. Domniemana ofiara duchownego, 34-latek z Lublina, domaga się pisemnych przeprosin. Mężczyzna walczy również o finansowe zadośćuczynienie
Chcę, by ksiądz przeprosił mnie na piśmie. Wysyłając list polecony – oświadczył w czwartek pan Piotr przed wejściem na salę rozpraw Sądu Okręgowego w Lublinie. Podobnych przeprosin domaga się od Archidiecezji Lubelskiej.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w grudniu ubiegłego roku, zaledwie po jednej rozprawie. Sędzia Mariusz Tchórzewski wyłączył wówczas jawność postępowania. Pan Piotr domagał się od ks. Waleriana S. oraz Archidiecezji Lubelskiej pół miliona złotych zadośćuczynienia oraz przeprosin. Zarzucał duchownemu molestowanie seksualne. Miał do tego dochodzić w latach 1986–1994.
Duchowny zaprzeczał wszelkim zarzutom. Również kuria uznała pozew za bezzasadny. Mediacje nie przyniosły kompromisu. Pełnomocnik archidiecezji uzasadniał w sądzie, że roszczenie dotyczące zadośćuczynienia jest przedawnione. Miałoby to nastąpić w 2005r., po 10 latach od ostatniego z czynów zarzucanych księdzu.
Sędzia Tchórzewski przychylił się do tych argumentów i oddalił powództwo w sprawie zadośćuczynienia. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Pan Piotr czeka na pierwszą rozprawę.
Sprawa przeprosin jest rozpatrywana w ramach odrębnego postępowania. Wcześniej jednak poszkodowany wystąpił o zmianę sędziego. Postępowanie w tej sprawie trwa. Czwartkowa rozprawa odbyła się pod przewodnictwem sędzi Zofii Homy, która natychmiast wyłączyła jawność postępowania z uwagi na charakter sprawy. Po przesłuchaniu dwóch świadków, sprawa została odroczona. Chodzi o akta, które mają tymczasowo trafić do Sądu Apelacyjnego.
Pozwany, ksiądz Walerian S,. to emerytowany wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przyjaźnił się z rodziną 34-latka. Duchowny zapraszał rodzinę pana Piotra na swoje wykłady, dedykował im swoje publikacje, często odwiedzał. Z relacji pana Piotra wynika, że ksiądz zachowywał się jak pedofil. Z wizyty na wizytę posuwał się coraz dalej. Początkowo przytulał, głaskał chłopca, brał go na kolana. Później łapał go za krocze i całował w usta. Kiedy chłopiec skończył 12 lat, miało dojść do dwóch gwałtów.
Duchownym nie zajęła się prokuratura, bo zarzucane mu czyny uznała za przedawnione.