Wierzyciele Telbudu nie ustępują. W środę znów przyszli na budowę, na której pracowali w styczniu i nie dostali za to pieniędzy. Żądali zapłaty.
Po ok. 2 godzinach pan Grzegorz otrzymał wypłatę, 1480 zł. Wtedy zszedł na ziemię. Znów został zabrany do szpitala na badania. – Jestem trzeźwy, normalny. Po prostu nie miałem z czego żyć. Dlatego to zrobiłem – tłumaczył nam.
Całej sytuacji przyglądali się inni wierzyciele Telbudu. – My nie będziemy wchodzić na dźwig, bo to niebezpieczne. Ale pieniądze musimy odzyskać. Wszyscy poszkodowani przez Telbud chcemy się zebrać i wspólnie szukać sprawiedliwości – zapowiada jedne z podwykonawców Telbudu.
Na budowę przyjechała policja. – Zawiadomiliśmy inspekcję pracy. Sprawdzą, czy budowa jest odpowiednio zabezpieczona. Nie może być tak, że każdy tu wchodzi i wdrapuje się na dźwig. To nie jest sposób na dochodzenie swoich roszczeń – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.
Budowę prowadzi firma Interbud. – My jesteśmy rozliczeni z Telbudem – zapewnia Jacek Drozd, wiceprezes Interbudu. – Współczujemy tym ludziom, ale my wywiązaliśmy się ze swoich zobowiązań. Jeśli zaś chodzi o teren budowy, to wzmocniliśmy zabezpieczenia, tak, by nikt nieuprawniony nie mógł na nią wejść.