Dużego pecha mają podróżni, którzy dziś przed południem mieli wyjechać z Lublina pociągiem do Szczecina. Okazało się, że nie ma maszyny, która mogłaby poprowadzić ich wagony. Ale to był dopiero początek kłopotów
O skandalu zawiadomił naszą redakcję Czytelnik, który odprowadzał na dworzec żonę i wnuczkę. Ich pociąg TLK Gombrowicz miał wyjechać z Lublina do Szczecina punktualnie o godz. 11. Na miejscu okazało się, że to niemożliwe. – Podstawili wagony, ale bez lokomotywy – opowiada pan Zdzisław.
– Zabrakło sprawnej lokomotywy – potwierdza Agnieszka Serbeńska, rzecznik PKP Intercity. Przypomnijmy, że w grę wchodzą wyłącznie lokomotywy spalinowe, bo ze względu na przebudowę głównej linii kolejowej z Lublina przez Dęblin do Warszawy, pociągi z Lublina do stolicy muszą kursować objazdową trasą przez Lubartów, Parczew i Łuków, która między Lublinem a Łukowem nie jest zelektryfikowana.
Okazało się również, że w 350-tysięcznym, wojewódzkim mieście Lublinie przewoźnik nie ma innej maszyny spalinowej, która mogłaby od razu poprowadzić wagony. – Zapadła decyzja, że wagony zostaną włączone do składu późniejszego pociągu TLK Ogiński relacji Chełm-Bydgoszcz – wyjaśnia rzeczniczka PKP Intercity.
Nasz Czytelnik skarży się na to, że podróżni nie mogli się doprosić żadnej informacji. – Nikt nie był w stanie nam nic powiedzieć. W kasie kazali nam szukać konduktora. Dopiero przypadkiem znaleźliśmy konduktorkę, nie miała żadnych emblematów, nic nie wiedziała, potraktowała nas niemiło – mówi pan Zdzisław.
Kłótnie między pasażerami
Po pewnym czasie w wagonach, które nie mogły wyjechać do Szczecina, zaczęło dochodzić do kłótni pomiędzy pasażerami, którzy pozajmowali już miejsca a osobami, które przyszły na następny pociąg, mający odjechać o godz. 12.05 do Bydgoszczy. – Ludzie, którzy przyszli na dworzec, sądzili, że na peronie stoi już pociąg do Bydgoszczy. Zaczęli wsiadać do wagonów, chcieli zajmować miejsca, które były już zajęte przez osoby z pociągu do Szczecina – mówi pan Zdzisław.
– Ludzie byli kompletnie zdezorientowani. Dopiero pan, który stuka młotkiem w koła, powiedział, że wagony pociągu do Szczecina będą doczepione do pociągu jadącego do Bydgoszczy – opowiada nasz Czytelnik.
Ziąb w wagonie
Z tego powodu podróżni musieli czekać ponad godzinę aż do Lublina dotrze pociąg jadący z Chełma. Dołączono do niego osierocone wagony, dzięki czemu skład „dwa w jednym” ruszył w dalszą trasę. Aż do Łukowa pasażerowie „szczecińskiej” części pociągu skarżyli się na ziąb. – Lokomotywa nie była w stanie zapewnić ogrzewania dla tylu wagonów – twierdzi pan Zdzisław.
W Łukowie wagony pociągu TLK Ogiński i TLK Gombrowicz zostały podpięte do lokomotyw elektrycznych, bo w tym miejscu zaczyna się zelektryfikowana część linii. Ale to także nie był koniec problemów. – Za Łukowem zaczęła szwankować lokomotywa – opowiada nasz Czytelnik.
W tym momencie opóźnienie pociągu „Gombrowicz” przekracza już trzy godziny. Po godz. 16.30 skład dotarł do Warszawy.
To nie pierwszy raz
Nie pierwszy raz podróżni z naszego regionu mają okazję poczuć się pasażerami gorszej kategorii. Pisaliśmy już niejednokrotnie o problemach na objazdowej trasie z Lublina przez Lubartów, Parczew i Łuków do Warszawy. Zdarzało się tutaj, że wagony między Łukowem a Lublinem, z braku innych sprawnych maszyn, musiała prowadzić lokomotywa manewrowa, niezdolna zapewnić prąd o oświetlenia wagonów, przez co podróż odbywała się w kompletnych ciemnościach.
Niedawno cała Polska śmiała się z pociągu z Chełma, który składał się z jednego wagonu. Z tego powodu niektórzy pasażerowie wsiadali przez okno, żeby nie zostać na peronie jak ci, dla których zabrakło miejsca.