Sąd oddalił apelację Jarosława Kaczyńskiego. Uznał, że skoro prezes PiS "stawia daleko idące zarzuty” wobec innych polityków, a sam domaga się ochrony dóbr osobistych, to jest to sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.
- Wolność wypowiedzi i krytyki jest fundamentalnym dobrem społecznym - podkreślała sędzia Ewa Lauber Drzazga. - Polityk musi wykazywać większy stopnień tolerancji na krytykę niż zwykły obywatel.
Według sądu, prezes PiS nie wykazał, że wypowiedzi Janusza Palikota pod jego adresem miały negatywne konsekwencje.
- Poza tym miały one jedynie formę pytań - dodała sędzia Lauber Drzazga. - Nie były one pozbawione podstaw, bo w tamtym czasie działa komisja hazardowa.
W sprawie chodzi o o wywiad w TVN24 z 2009 r.. Palikot pytał wówczas m.in.: "czy jest prawdą, że Jarosław Kaczyński wydaje dyspozycję Mariuszowi Kamińskiemu? Czy odbywają się narady z udziałem Lecha Kaczyńskiego, gdzie ci ludzie, najważniejsi urzędnicy w państwie przygotowują prowokacje różnego rodzaju?".
Według Kaczyńskiego wypowiedzi Palikota naraziły go na utratę zaufania społecznego. Prezes PiS pozwał Palikota. Domagał się przeprosin za bezprawne naruszenie jego dobrego imienia i zapłacenia 30 tys. zł na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej.
W sierpniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Lublinie oddalił powództwo Kaczyńskiego. Uznał, że wypowiedź Palikota nie doprowadziła do naruszenia dóbr osobistych prezesa PiS i jest usprawiedliwiona interesem społecznym. Kaczyński złożył wówczas apelację.
- Jestem bardzo usatysfakcjonowana dzisiejszą decyzją sądu - mówi radca prawny Marzena Kucharska-Derwisz, reprezentująca szefa Twojego Ruchu. - Ostatnie słowa sądu, dotyczące wypowiedzi wygłaszanych przez Jarosława Kaczyńskiego są kwintesencją sprawy. Sam jest on znany z wygłaszania dość trudnych opinii. Powinien więc się liczyć z trudnymi pytaniami.
Pełnomocnicy prezesa PiS mają prawo złożyć w sprawie wniosek kasacyjny.