Przyjmują pieniądze, ale z wydawaniem biletów się nie spieszą, a zdezorientowani pasażerowie stoją i denerwują się, czy nie zostaną ukarani za jazdę na gapę. Miasto uspokaja: kar w tym przypadku nie będzie. A przyczyn awarii poszukują już serwisanci urządzeń
Problem dotyczy automatów do sprzedaży biletów, które zamontowane są w pojazdach komunikacji miejskiej. Kłopoty odnotowano już w miniony weekend, gdy urządzenia zaczęły zachowywać się niestandardowo. Nie ma najmniejszych problemów z wybraniem na dotykowym ekranie rodzaju biletu, automaty bez grymaszenia przyjmują monety i bez zarzutów wydają prawidłowo odliczoną resztę. Tyle, że w okienku nie pojawia się wydrukowany bilet.
Kupujący nie wiedzą, co mają w tej sytuacji zrobić: mimo wszystko czekać na bilet, próbować kupić kolejny, czy machnąć ręką i jechać bez biletu.
Prawidłowa odpowiedź na te dylematy brzmi: czekać, bo bilet w końcu powinien się pojawić. – Oczekiwanie na niego trwa nawet do 5 minut – potwierdza Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego. Co będzie jeśli w tym czasie do pojazdu wkroczą kontrolerzy, albo będziemy musieli się przesiąść nie mając biletu? Urzędnicy zapewniają, że pasażerowie nie będą karani za to, że biletomaty mają problem techniczny. W przypadku osób, które zgłoszą nam taką reklamację, oczywiście będziemy ją rozpatrywać na korzyść pasażera.
Dlaczego automaty każą czekać tak długo? – Wystąpił problem z drukarką termiczną, która jest elementem składowym wyposażenia biletomatu. Drukarka prawidłowo drukuje bilet, ale niestety jest on zatrzymywany przez jeden z jej elementów. Stąd bilet nie wypada od razu – tłumaczy Góźdź. Sprawą zajmują się już serwisanci. – Ze wstępnej diagnozy wynika, ze problem nie dotyczy kwestii oprogramowania. Niewykluczone, że na działanie drukarki wpływ mogą mieć utrzymujące się niskie temperatury.
Co ciekawe, wszystkie szwankujące urządzenia zamontowane są w nowych pojazdach, w których wnętrzach jest ciepło. Bez zarzutów działają za to uliczne, a więc stojące na mrozie automaty do sprzedaży biletów.