Jeśli podczas środowej sesji Rady Miasta radni zagłosują za podwyżkami biletów MPK, bezrobotni przyjdą na salę obrad i zaprotestują stukając w blat stołów. Sprzeciw ma zmusić radnych do zmiany zdania.
– To uderza przede wszystkim w najuboższych mieszkańców Lublina – uważa Władysław Zerndt, prezes zarządu głównego APOB. – Teraz przejazd z przesiadkami wzrośnie nawet dwukrotnie. To niedopuszczalne.
W apelu do radnych bezrobotni obawiają się, że młodzież i dzieci zaczną jeździć na „gapę”, bo nie będą mieli pieniędzy na bilet. Twierdzą, że proponowane podwyżki będą kredytowaniem działalności MPK.– Nie bierze się pod uwagę bezrobotnych bez zasiłku – mówi Zerndt. – Ludzie przebywający bez pracy ponad pół roku powinni mieć prawo do ulg. Przecież też muszą poruszać się po mieście w poszukiwaniu pracy.
Bezrobotni z APOB obawiają się także o los studentów.
– To oni przecież utrzymują MPK – twierdzi Zerndt. – Jeśli nowy projekt podwyżek biletów wejdzie w życie, MPK dowie się ile straci na naszej młodzieży.
Tomasz Rakowski, rzecznik prasowy prezydenta Lublina wyjaśnia, że MPK nie jest przedsiębiorstwem budżetowym, tylko spółką prawa handlowego. Firma – zgodnie z prawem – musi na siebie zarabiać.
– Władze miasta mogą ustalić tylko maksymalną cenę biletów – dodaje Rakowski. – Wynosi ona 2,50 zł i jest taka sama dla MPK i prywatnych przewoźników. MPK jednak ustala takie taryfy, które pozwolą jej przetrwać na rynku. Jeśli nie wypracuje zysku, grozi jej upadłość. Ludzie przyzwyczaili się do państwa opiekuńczego, ale MPK zwyczajnie na ulgi nie stać. Jeśli jakieś grupy chcą wynegocjować dla siebie ulgi np. studenci, powinni się z tym zwrócić do prezesa MPK.
– To prawda, że MPK musi na siebie zarobić – mówi Jacek Czerniak, przewodniczący klubu radnych SLD–UP. – Jednak nadal uważam, że niektóre rozwiązania proponowane przez firmę są niekorzystne, chodzi szczególnie o studentów i bezrobotnych.
Na środowej sesji ma pojawić się grupa ok. 20 bezrobotnych. Swoją obecność zapowiedzieli także studenci.