Zapowiedzi były szumne. Specjalna strona internetowa miała być kopalnią informacji o życiu kulturalnym Lublina, ukraińskiego Łucka i białoruskiego Brześcia. A wszystko w czterech językach. Miejscy urzędnicy wzięli na ten cel unijne pieniądze. I co? Języki są dwa, a informacji tyle, co kot napłakał
Na początku było wiele słów o świetnej współpracy miejskich samorządowców z Lublina, Łucka i Brześcia. Nasi urzędnicy zdobyli ponad 27 tys. euro z funduszy Unii Europejskiej; miasto dołożyło kolejne 14 tys. euro. I fachowcy od promocji zabrali się do dzieła. Całe przedsięwzięcie okrzyknięto mianem projektu „Blisko, coraz bliżej”. Jedną z jego perełek miała być strona internetowa. Mieszkańcy Lublina mieli dowiedzieć się z niej o imprezach kulturalnych w Łucku i Brześciu. I odwrotnie. Co wyszło?
Na stronę zajrzeliśmy wczoraj. Serwisy: białoruski i anglojęzyczny nie działały wcale. Dostępne były tylko dwie wersje: polska i ukraińska. Na tej pierwszej nie brakowało informacji o tym, co dzieje się w Lublinie. Znaleźliśmy nawet wzmiankę o wystawie ceramiki w klubie osiedlowym. Ale nie było ani słowa o tym, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów.
Jeszcze gorzej prezentowała się ukraińska wersja witryny. Zapowiedzi imprez w Łucku? Owszem, ale z listopada. Tyle samo można było dowiedzieć się o atrakcjach Brześcia. Zajrzeliśmy też do galerii fotograficznej. Co znaleźliśmy? Trzy obrazki z gry komputerowej.
– Obrazki ktoś wstawił tylko tymczasowo, jako przykładowe obrazy – tłumaczy Agnieszka Barańska-
Szamryk, administrator portalu.
• A dlaczego nie ma żadnych zapowiedzi imprez za wschodnią granicą?
– Bo Łuck i Brześć nam ich nie przesyłają. Napisaliśmy do nich pismo w ubiegłym roku. Nie było efektu. Właśnie piszemy kolejną prośbę. Poza tym, projekt już się zakończył. Znów staramy się o unijne dofinansowanie – dodaje Szamryk. I wyjaśnia, że angielska i białoruska wersja nie działają „chwilowo”.
Po naszym telefonie urzędnicy poprawili stronę. W jaki sposób? Obrazki z gry komputerowej zastąpiły trzy zdjęcia z występów w muszli koncertowej i fotografia z urzędniczej nasiadówki.