Zakończył się proces dotyczący tragicznego w skutkach napadu na stację benzynową niedaleko Niedźwiady. Mirosław W. został śmiertelnie ranny, kiedy po raz ostatni przyszedł na nocny dyżur. Sprawcy zabrali mu 140 zł.
Sprawę rozstrzygnął w środę Sąd Okręgowy w Lublinie. Główny oskarżony – 28-letni Damian S. odpowiadał m.in. za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Skazano go na 15 lat więzienia. W czasie napadu towarzyszyła mu dziewczyna – 18-letnia Magdalena J. Sąd wymierzył jej karę roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności.
Do fatalnego w skutkach napadu doszło w nocy 1 grudnia ubiegłego roku w Pałecznicy-Kolonii w gm. Niedźwiada. Stacja była wówczas po raz ostatni czynna w nocy. Przechodziła na system pracy dziennej. Ofiara, Mirosław W. ostatni raz przyszedł do pracy na nocną zmianę.
Z ustaleń prokuratury wynika, że napastnicy poznali się kilka miesięcy wcześniej. Przed skokiem na stację zdążyli okraść sklep spożywczy. Damian S., jego dziewczyna Magdalena J. oraz Damian D. dokładnie zaplanowali, jak obrabować stację benzynową. Najpierw ukradli w pobliskiej wsi butlę z gazem. Chcieli pojechać z nią na stację i poprosić pracownika o jej wymianę. Damian S. miał wtedy ogłuszyć ofiarę, zabrać mężczyźnie klucze do budynku i opróżnić firmową kasę.
Około godz. 2:00 w nocy napastnicy zaparkowali kilkaset metrów od stacji. Damian S. schował za pasem drewniany trzonek. Zabrał butlę na gaz i poszedł na miejsce. Obserwował z ukrycia, jak Mirosław W. przez okienko obsługuje klientów. Kierownik stacji spał w tym czasie na zapleczu.
Kiedy klienci odjechali, Damian S. podszedł do okienka i poprosił o wymianę butli. Dał pracownikowi 100 zł i poszedł w kierunku kontenera z butlami. Po chwili dołączył do niego Mirosław W. Kiedy schylił się po butlę, 28-latek sięgnął po drewniany trzonek i uderzył go w głowę. Połamał mężczyźnie czaszkę. Drugi cios spowodował kolejne obrażenia i zdaniem biegłych „pozbawił ofiarę szans na przeżycie”.
Damian S. zabrał rannemu 140 zł i klucze do stacji. Nie zdążył wejść do budynku, bo spłoszył go klient. Zbigniew B. kończył pracę w nocy i chciał zrobić drobne zakupy. Czekał przy okienku. Damian S. uciekł do swoich kompanów. Gdyby udało mu się wejść do budynku, to zdaniem śledczych zaatakowałby śpiącego na zapleczu kierownika.
Sam Zbigniew B. słyszał dwa głuche uderzenia. Niczego jednak nie widział. Dopiero po chwili zauważył uciekającego mężczyznę i usłyszał dźwięk odjeżdżającego samochodu.
Zbigniew B. odjechał, ale wrócił na stację razem z synem. Po rozmowie z kierownikiem wszyscy poszli do kontenera. Tam znaleźli rannego 58-latka. Mirosław W. trafił do szpitala, gdzie zmarł po 12 dniach. Kilka dni później policjanci zatrzymali napastników. Magdalena J. przekonywała, że nie miała pojęcia, w czym uczestniczy. Damian S. przyznał się do zarzutów. Z kolei Damian D. trafił na badania psychiatryczne. Jego sprawę wyłączono do odrębnego postępowania.