Marianna Ż. (wyłudziła z ZUS 15 tys. zł), Waldemar W. (dostał blisko 12 tys. zł nienależnej renty) i Danuta B. (wypłacono jej 19 tys. zł świadczenia) twierdzili wczoraj w sądzie, że rzeczywiście byli niezdolni do pracy.
Proces pierwszych rencistów oskarżonych o oszukanie ubezpieczyciela trwał przed Sądem Rejonowym w Lublinie zaledwie godzinę. - Niech to się szybko skończy - mówiła ze łzami w oczach Danuta B., godząc się na dobrowolne poddanie się karze. Tak samo zrobili pozostali oskarżeni. Chcieli wyroków od półtora do dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. - To jaką grzywnę będę musiała zapłacić? - o to przede wszystkim dopytywała Marianna Ż. Prokurator zaproponował, że 2,4 tys. zł. Prawdziwa finansowa dolegliwość jednak przed oskarżonymi. ZUS może zażądać zwrotu niesłusznie pobranych rent.
Renciści zostali nakryci, bo okazało się, że złożyli w ZUS zaświadczenia lekarskie ze sfałszowanymi podpisami lekarzy. Marianna Ż. dostała je od znajomego, który obiecał skompletować taką dokumentację lekarską, która pomoże zdobyć rentę. Kobieta zapłaciła za nią tysiąc złotych. Waldemar W. zaświadczenia dostał od doktora, u którego się leczył. Były na nich pieczątki lekarzy, których nie widział na oczy. Dał za nie 2,5 tys. zł. Danuta B. tłumaczyła, że całą dokumentację lekarską załatwiał jej mąż, a ona o podrobionych zaświadczeniach nic nie wiedziała.
Wkrótce prokuratura prześle do sądu akty oskarżenia przeciwko kolejnym kilkudziesięciu rencistom przyłapanym na wyłudzaniu pieniędzy. W sądzie jest już sprawa lekarzy, którzy za łapówki pomagali w zdobywania prawa do rent. (er)