Niespodziewany zwrot w sprawie Leszka K. Sędzia zaproponował mu skorzystanie z tzw. casusu Alfreda: zrezygnuje z procesu przed ławą przysięgłych i zda się na łaskę sędziego. Dla oskarżonego to jednak loteria.
Z kolei prokuratura upiera się, że ma jakichś (nie chce podać nazwisk) świadków, którzy potwierdzą, że widzieli Leszka K. w dniu pożaru na Greenpoincie. Tak więc wydawało się, że wszystko zmierza w kierunku rozprawy przed ławą przysięgłych, która zadecyduje o winie lub niewinności Polaka.
Przedwczoraj nastąpił jednak niespodziewany zwrot w sprawie...
Sędzia Abraham Gerges oznajmił zebranym na sali, iż podczas konferencji, jaką odbył z obrońcą Polaka mecenasem Samuelem Getzem i panią prokurator Karen Turner, pojawiała się koncepcja zakończenia sprawy poprzez tzw. casus Alfreda.
Dokładna nazwa brzmi „Alfred plea” co można tłumaczyć jako, „deklaracja” „argument”, „stwierdzenie”, „ugoda”. O co chodzi? Oskarżony nadal obstaje przy swojej niewinności, ale rezygnuje z prawa do procesu przed ławą przysięgłych. Decyduje wtedy sędzia, a oskarżony godzi się z jego wyrokiem. Takie rozwiązanie przyjmowane jest w sytuacjach, kiedy oskarżony ma podstawy do przypuszczenia, że w normalnym procesie zostałby surowiej potraktowany, niż zdając się na łaskę sędziego.
Gerges, który wcześniej orzekł absurdalna kaucję 250 tys. dolarów za ewentualne zwolnienie Leszka K. z więzienia do sprawy, teraz zaskoczył wszystkich. Zszedł bowiem ze swego podium sędziowskiego i przysiadł się do Leszka K. na ławie oskarżonych oraz wdał z nim w przyjacielską pogawędkę. Powiedział mu, że jest pozytywnie nastawiony do Polaków, wie że są dobrymi ludźmi, a wszystko to zna z autopsji, bo jako radny nowojorski reprezentował także Greenpoint. Dodał, że wie, w jakiej Leszek K. jest sytuacji, i że z pewnością udział w programie terapii antyalkoholowej mógłby mu pomóc. Najlepiej prowadzony przez jakąś organizację chrześcijańską.
Lublinianin opowiadał, że jego problemy z alkoholem zaczęły się po szoku, jakiego doznał pracując przy odgruzowywaniu World Trade Center po ataku 11 września 2001 roku. „Ten koszmar prześladuje mnie do dziś. W nocy zrywam się z krzykiem...” – mówił do sędziego. Dodawał, że program musiałby być po polsku, bo on nie zna angielskiego prawie wcale.
Adwokat Sam Getz, wydaje się być skłonny do zakończenia sprawy w trybie „alferdowskim”. Musi się jednak zgodzić na to prokuratura. Karen Turner powiedziała, że wymaga to konferencji z jej szefami.
Następna rozprawa 30 października br. i wtedy sprawa się rozstrzygnie. Zmiana nastawienia sądu może budzić pewną nadzieję, ale obiektywnie nie zmienia to faktu, że „Alfred plea” to loteria. Sędzia może zaordynować Leszkowi K. tyle odsiadki, ile już przebywa w więzieniu. Plus kilka miesięcy leczenia odwykowego. Może jednak inaczej.
Pytanie zasadniczej natury jest takie: jeśli Polak jest niewinny i chcą to potwierdzić świadkowie, to jaki sens ma wdawanie się w takie ugody?
Jednak drugie pytanie brzmi: A co jeśli ława przysięgłych uzna niewinnego winnym?