Skazany Grzegorz J. chce oddać komuś nerkę. I nie chce czekać z tym do śmierci. Nie on jeden. Jednak mimo braku narządów do przeszczepów, nie można zostać dawcą za życia.
- Czuję taką potrzebę. Jestem zdrowy, nie mam nałogów. Chciałbym pomóc ludziom w biedzie - mówi Grzegorz J. z Aresztu Śledczego w Lublinie - Przez kilka ostatnich miesięcy słyszałem w radiu, czytałem w prasie, że brakuje dawców, że ludzie umierają.
Grzegorz J. napisał do Kliniki Chirurgii i Transplantologii szpitala klinicznego nr 4 w Lublinie zajmującej się przeszczepami nerek. - W Wielkiej Brytanii dawstwo altruistyczne jest możliwe. Dawca nie wie, do kogo trafi jego nerka. W Lublinie nie pobieramy nerek od żywych ludzi, dlatego przesłaliśmy list tego pana do Warszawy - mówi prof. Sławomir Rudzki, kierownik kliniki. - Nieczęsto, ale zdarzają się sytuacje, że osoby żyjące proponują oddanie swojej nerki nic w zamian nie chcąc.
Kandydaci na dawców za życia są odsyłani do Centrum Organizacyjno-Koordacyjnego ds. Transplantacji "Poltransplant” w Warszawie. - Dawcą za życia można zostać tylko w określonych przypadkach - wyjaśnia Krystyna Antoszkiewicz z Centrum. - Matka może oddać nerkę dziecku, mąż żonie, brat siostrze, ewentualnie bardzo bliski znajomy bardzo bliskiemu znajomemu. I za zgodą sądu. W innych przypadkach dawcami są zmarli. Tak stanowi polskie prawo. Nie można oddać nerki komuś nieznajomemu tak, jak krew lub szpik kostny oddaje się do banków tkanek. Nie ma banków narządów.
A statystyki są smutne. 60 proc. pacjentów z niewydolnością nerek umiera, bo nie może się doczekać dawcy. Około 40 proc. dializowanych czeka na nerkę ponad 5 lat. Kolejka po narządy jest długa. Na nerkę czeka ponad tysiąc chorych.
Tymczasem liczba przeciwników transplantologii wzrosła po aferze z Mirosławem G. ze szpitala w Warszawie. Transplantologowi oprócz korupcji zarzucono zabójstwo polegające na wszczepieniu za łapówkę serca nie pasującego tkankowo. W efekcie w jedynym, lubelskim ośrodku transplantologicznym w tym roku pobrano od zmarłych dawców tylko siedem nerek. To o połowę mniej niż zwykle, bo rodziny zmarłych się nie godzą.
Dawców dramatycznie ubywa - widać to też po Centralnym Rejestrze Sprzeciwów w "Poltransplancie”, gdzie każdy może zastrzec swój sprzeciw przeciw pobraniu jego narządów po śmierci. W całym 2006 roku zarejestrowano 272 sprzeciwy. Tylko do kwietnia tego roku już 383 (kilkadziesiąt osób pochodzi z naszego terenu). Nie pomagają apele metropolity lubelskiego i argumenty, że ofiarowanie organu na przeszczep jest wyrazem chrześcijańskiej miłości.
Arcybiskup Józef Życiński kupił dla wiernych 80 tysięcy kart, na których każdy może wyrazić zgodę na pobranie organów do przeszczepu w przypadku śmierci. Można się po nie zgłosić do swojej parafii, wypełnić i nosić w portfelu.