(fot. Maciej Kaczanowski/ ARCHIWUM)
Jest prawomocny wyrok w sprawie Andrzeja Sadowskiego oskarżonego o produkcję i stosowanie olejku z marihuany. Mieszkaniec Cycowa chciał w ten sposób ulżyć umierającej na raka kobiecie. Sąd Apelacyjny uznał, że nie podstaw do jego uniewinnienia
Uznanie, że nie doszło do przestępstwa z uwagi na szczytny cel, jakim kierował się oskarżony, stworzyłoby niebezpieczny precedens. Oznaczałoby przyzwolenie dla samowolnej uprawy marihuany i pozyskiwania z niej systemem domowym specyfików wykorzystywanych w potem w leczeniu bez jakiejkolwiek kontroli – wyjaśniała w uzasadnieniu wyroku sędzia Barbara Du Château.
Sprawę rozstrzygnął we wtorek Sąd Apelacyjny w Lublinie. Pierwszy wyrok zapadł w grudniu ubiegłego roku. Sąd skazał Sadowskiego na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata, 5 tys. zł grzywny i 3 tys. zł nawiązki na rzecz Monar.
Od tego rozstrzygnięcia odwołały się obie strony postępowania. Śledczy liczyli na ponowny proces, a obrona wnosiła o uniewinnienie.
– Przestępstwem jest tylko czyn szkodliwy społecznie. Jakie to zagrożenie, skoro nastąpiła poprawa zdrowia pacjentów. Coś co leczy, nie może jednocześnie szkodzić – przekonywał podczas rozprawy Stelios Alewras, obrońca 45-latka.
Sąd odwoławczy podzielił tylko część argumentów adwokata. Zmniejszył okres próby z czterech do dwóch lat. Uchylił również nawiązkę na rzecz Monaru. Uznał bowiem, że Andrzej Sadowski nie przyczynił się do pogłębienia zjawiska narkomanii. Jednocześnie sąd zwrócił uwagę, że bez względu na motywację oskarżonego, doszło do przestępstwa. Uprawa, przetwarzanie i udostępnianie marihuany są bowiem w Polsce nielegalne.
– Sąd nie jest od stanowienia prawa, ale od egzekwowania jego przestrzegania – przypomniała sędzia Du Château. – Postępowanie oskarżonego wbrew przepisom jest bezsporne.
Obrona dowodziła, że do przestępstwa nie doszło. Andrzej Sadowski chciał bowiem pomóc swojej przewlekle chorej żonie oraz umierającej na raka matce kolegi. Wyprodukował dla nich niewielką ilość olejku z marihuany, który uśmierzał ból. Dzięki temu starsza kobieta mogła łatwiej przejść przez ostatnie stadium raka. Z kolei małżonka oskarżonego odstawiła wyniszczające organizm leki i mogła normalnie funkcjonować.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, Andrzej Sadowski trafił do aresztu. Spędził tam siedem miesięcy.
– Konopie uznane są w dalszym ciągu za narkotyk. Stosowanie medycznej marihuany może odbywać się tylko pod nadzorem lekarzy specjalistów. Tymczasem oskarżony w oparciu o wiedzę z internetu uczynił siebie ekspertem z zakresu farmakologii i medycyny – uzasadniała wyrok sędzia Du Château. – Decyzja o tym, w jakich schorzeniach olejek może mieć zastosowanie i w jakich dawkach można go podawać, wymaga doświadczenia i musi odbywać się pod nadzorem lekarza. Brak takiej kontroli może szkodzić pacjentom.
Sędzia zwróciła również uwagę, że uniewinnienie Andrzeja Sadowskiego byłoby groźnym precedensem. Otwierałoby furtkę dla produkcji narkotyków pod pretekstem wytwarzania substancji leczniczych.
– Nie zgadzam się ze stanowiskiem sądu, że wyprodukowanie lekarstwa z konopi dla chorej osoby jest szkodliwe społecznie. Nie zgadzam się także, że takie działanie nie było stanem wyższej konieczności – komentuje mec. Stelios Alewras. –Lekarze w tamtym okresie nie przepisywali takich lekarstw. Można więc je było pozyskać jedynie drogą nielegalną. Mój klient nikomu nie zaszkodził, całość jego działań przyniosła natomiast ulgę w chorobie, co potwierdziła biegła.