Każdy, kto chce może przyjść na poniedziałkowe spotkanie w Trybunale Koronnym poświęcone dyskusji nad tym, jak dalej wykorzystać pomysły zawarte w aplikacji o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 r. Co się znalazło w tym dokumencie?
Nie brak odwołań do tego, czego nie ma. Jest spojrzenie na Europę przez pryzmat żydowskich ulic Szerokich w Krakowie, Amsterdamie, Budapeszcie, Pradze, Wilnie, Rydze, Lwowie i Kordobie. W jednym z baraków Majdanka miały się odbywać wystawy i spektakle. Przypomniane miały być zakątki Lublina osierocone przez Żydów, Ormian, protestantów i cerkwie. Był plan internetowego muzeum ze spacerami po dawnym, nawet renesansowym Lublinie, czy też warsztaty dla mieszkańców byłych miasteczek żydowskich.
Są też ciekawe działania społeczne m.in. 500 specjalnie przeszkolonych "asystentów kultury” pomagających uczestniczyć w wydarzeniach ludziom starszym, samotnym i niepełnosprawnym, czy program udostępniania kwater konsumentom kultury.
Jest też land art w śródmieściu i na pograniczu, warsztaty dawnych rzemiosł, kilkumiesięczna uczta w skansenie połączonym z centrum specjalną linią autobusową. A także kultura krytyczna: performance, Forum Teatru Politycznego (komentującego i żądającego zmian), czy specjalna edycja Transeuropy. A do tego wolne terytoria sztuki – miejsca, które twórcy mogą wykorzystać bez narzuconych tematów, czy form. Mowa była też o adaptacji staromiejskich poddaszy na pracownie artystyczne.
W przypadku uzyskania tytułu ESK wydatki miasta na kulturę miały wzrosnąć z 4 do 6 proc. budżetu. Dokument mówił też, że niezależnie od wyniku konkursu Lublin chce być w grudniu 2011 r. gospodarzem spotkania wszystkich polskich kandydatów, na którym poznamy raport o tym, co zmieniło się w tych miastach.
– Plan będzie realizowany – zapowiadał Krzysztof Żuk, prezydent miasta, tuż po ogłoszeniu wyników konkursu. Czy wszystko uda się utrzymać – pierwsze odpowiedzi na to pytanie mogą paść na poniedziałkowym spotkaniu. Początek w południe, w Trybunale Koronnym.